sobota, 30 czerwca 2012

Na otarcie łez przepis na owsiane "Czoko-cosie" w formie babeczek.


Przez nieuwagę albo dalsze problemy z internetem niechcący usunęłam wczorajszą senną, czekoladową i nie owsiankową notatkę. Będzie mi jej brakować. Ku jej pamięci ta miała się nazywać: "Ziew się skasowało. Żegnamy ziewa".

Na pamiątkę wczorajszego śniadania będzie jednak wpis o owsianych "Czoko-cosiach" które piekłam w czwartek, jadłam wczoraj i które były dziś.

Na zdjęciach wczorajsze śniadanko: serek wiejski z jogurtem, cynamonem, miodem i cheeriosami. Do tego dwa czoko-cosie właśnie. Czyli owsiane, ciężkie i czekoladowe ciasto w formie babeczek. 


CZOKO-COŚ
Takie ciasta stanowczo trzeba lubić. Jest ciężkie, sycące i bardzo czekoladowe. Zupełnie jak deserowa czekolada lub dobra gorzka z dużą ilością kakao.
Nie każdy polubi.

To nie jest ciasto na deser. Raczej bardzo czekoladowe sycące drugie śniadanie. Doskonałe i wyraziste.Nie przypomina leciutkich owocowych muffinek.
Ostatecznie uważam, że przepis muszę zostawić tutaj - ku pamięci - ku zrobieniu jeszcze raz. Pamiętając jednak, ze orzeszki lepiej byłoby zastąpić wiśniami. Albo malinami.
No i są zdrowe. Takie dobre zdrowe 2 śniadanie. Albo śniadanie. Albo jak dziś u mnie - śniadanie i kolacja.



Ciasto można upiec jako placek. Ja upiekłam muffiny. Z podanych składników wyszło 12 średnich babeczek.

Składniki
125 g błyskawicznych płatków owsianych lub otrębów
220 g wrzątku
70 g mąki orkiszowej (ja dałam pół na pół razową i zwykłą)
70 g cukru (powinie być brązowy - ja dałam biały)
30 g melasy czarnej
30 g miodu
1 łyżka kakao (ja dałam czubatą)
2 jajka
30 g masła
2,5 lub 3 linijki gorzkiej czekolady - min. 70% kakao.
50 g dowolnych orzeszków
spora łyżeczka proszku do pieczenia lub pół na pół z sodą.
szczypta soli.

Sposób wykonania:
Płatki zalać wodą. Odstawić na kilka minut do wchłonięcia wody.
Następnie płatki zmiksować z jajkami, masłem i słodzidłami (cukier, melasa, miód) sól i kakao. Ja to zrobiłam malakserem.
Wychodzi na prawdę pyszna masa - jak owsianka z koglem-moglem. No ale nie ważne.
W tą masę musimy wmieszać (łyżką) mąkę zmieszaną z proszkiem do pieczenia. Potem orzeszki (lub owoce) i kawałki czekolady.

Nałożyć na blaszkę. Piec 30 minut w temperaturze 180 stopni.  Podawać ostudzone. Same, z miodem lub konfiturą. Albo z owsianką ;)




czwartek, 28 czerwca 2012

Owsianka arcydzieło - wersja poprawiona

Nie ja nadałam jej taką skromną nazwę, tylko mój chłopak. Jest dość ciekawą kompozycj która zaczęła się od słowa "cynamon" (jako odpowiedzi: z czym chcesz owsiankę). Ma w sobie dojrzałego banana, krem kasztanowy, włoskie orzechy w miodzie, cynamon. Jest oblana melasą i syropem z mandarynek. Posypana jasnymi malinami.
Ugotowana na zwykłym mleku sojowym.
Była na prawdę pyszna.

Nie dodana rano ponieważ internet zaszwankował.
Wszelkie błędy we wcześniejszej wersji posta również są tego zasługą. Aż mi głupio i wszystkich was bardzo przepraszam za tragiczną wersję nr 1 (internet stwierdził, że nie dodał notki po czym przestał działać znowu. Mimo że ją dodał bez sprawdzenia).




Ciasto nie zostało zrobione  przez grzane wino. To na prawdę nie moja wina. Ja po prostu strasznie lubię ciepłe wieczory ze znajomymi i kubkiem nieprzyzwoicie słodkiego, korzennego wina. A po dwóch kubkach spojrzeć nawet nie mogę na słodycze i boje się używać malaksera ;)

W ogóle życie z prawie niedziałającym internetem w domu to jakiś koszmar. Nie życzę nikomu.
Z innych mądrości dnia dzisiejszego - Panie z dziekanatu mają "fazy". Fazę "zniszczę was wszystkich" oraz "moje kochane dziubaski". Nie wiem która jest bardziej przerażająca.


środa, 27 czerwca 2012

Misja ratunkowa - poziomki w opresji

Moja uczelnia wygrała wczoraj mój osobisty plebiscyt w kategorii "miejsce od którego masz trzymać się z daleka". Uzyskała maksymalny wynik w co najmniej 4 dziedzinach.


 Śniadanie pod hasłem "uratuj poziomki".
Wczorajsze zbieranie owocków w ogrodzie okazało się sukcesem. Tylko, że wciąż w lodówce były
zapomniane i odkładane na bardziej specjalny moment poziomki z soboty. Chcąc nie chcąc wzięłam się za ich ratowanie do owsianki. To najbardziej poziomkowa owsianka w mojej historii.
Do tego ma trochę waniliowego mleka sojowego, łyżeczkę konfitury różanej i serek wiejski.
Na deser trochę białych malin.
Może nie jest najbardziej fotogeniczna ale po wewnętrznym boju: czy lepiej wrzucić kiepskie zdjęcia czy wcale doszłam do wniosku, że tak będzie lepiej. 


Miałam wczoraj z nocy na poprawę nastroju ubiec takie mocno czekoladowe ciasto. Wybrałam się nawet na 10 minut przed zamknięciem sklepu po czekoladę. Znalazłam taką 70% kakao w przyzwoitej cenie. I nie zabrałam portfela - mój geniusz jest oszałamiający prawa ? Misja ciasto przeniesiona na dziś.

 I jeszcze jedna ważna rzecz - jeżeli twoja waga zaczyna pokazywać jakieś niestworzone wyniki (np. że utyłaś 2 ,5 kilo w dwa dni, a następnego, że jeszcze 1 kg ) to może oznaczać tylko jedno - zmień jej baterie. Stare pewnie się wyładowały.

wtorek, 26 czerwca 2012

Multiowocowa w biegu.


Śniadanie w biegu. I tym razem samo-jedno.

Zaraz wyruszam pod dziekanat. Potem pod drugi i do promotora. Telefon - jeden drugi bo rozprawa za tydzień a pisma nie złożone.
C.d.n. - wieczorem

Multiowocowa (jasne maliny, truskawki, poziomki, trochę banana, czerwone porzeczki) i waniliowe mleko sojowe. Porzeczki z krzaczka do tego. I cykoria z mlekiem.


Sposób wykonania owsianki gotowej rano w minutę: (na dwie porcje):
Wieczorem: 70 g płatków owsianych zwykłych 20 g otrębów owsianych, zalewamy wodą 1-2 cm nad powierzchnię płatków.Wstawiamy na gaz. Gotujemy około 1-2 minuty do wchłonięcia wody. Następnie zalewamy ok. 200-250 ml mleka. Gotujemy mniej niż minutę lub wcale. Odstawiamy.
Rano: dolewamy ok. 100-150 ml mleka (np. sojowego waniliowego), dodajemy miękkie owoce (maliny, poziomki, banana itp.). Gotujemy ok. minutę. Dodajemy odrobinę soli i jeżeli ktoś lubi na prawdę słodkie owsianki to jeszcze trochę cukru lub innego słodziła (mleko waniliowe bywa bardzo słodkie). Przelewamy na talerze. Posypujemy owocami. Fine.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Moja uczenia/wydział otrzymuje dziś 10 na dziesięciostopniowej skali bycia najgorszą uczelnia lub wydziałem świata. Nie będę za nią tęsknić.

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Kulinarna przygoda: powrót do przeszłości !

Dziś nie będzie śniadania. Będzie za to coś innego. Kulinarna przygoda: "Powrót do przeszłości", albo wycieczka w PRL .

Dziś rano czekałam godzinę pod drzwiami sekretariatu nie mogąc do niego wejść  ponieważ Panie sekretarki miały imieninki albo inne ciastko z kawą i pogaduchy w dużym gronie w godzinach pracy. Zbyt dobrze się bawiły żeby zareagować na pukanie.

Skojarzenie z  modelem pracy z  poprzedniej epoki było aż nadto wyraźne. Tylko, że  wtedy rano, bez śniadania, absolutnie nie było mi do śmiechu.
Niemniej jednak kiedy emocje opadły, mój chłopak wymyślił dość ekscentryczny sposób na poprawę nastroju. Jak PRL to PRL! Na obiad poszliśmy więc do baru mlecznego, w którym stołował się jeszcze jego dziadek za czasów studenckich (tak - bar jest na prawdę pradawny). 
Rzeczony bar mleczny położony jest zaraz brzy bulwarze wiślanym i prawdę mówiąc robi piorunujące wrażenie (np. nastraja do ucieczki jak najdalej). Myślę, że nie zmienił się wewnątrz, ani na jotę, od dokonania zmian systemowych, a może nawet od czasów wcześniejszych. Jest lepszą rekonstrukcją czasów PRL niż te które można obejrzeć w zagranicznych muzeach. Stara podłoga, piec kaflowy, kubki z oznaczeniem społem. Za ladą chłodniczą kefir, zimny budyń w pucharkach i galaretka. Na ladzie kompot. Za kontuarem Pani z wielką chochlą. Na wielkiej kuchni wielkie gary wszystkiego. Na tablicy na ścianie uzupełniane menu.


I dziwne poczucie, że jak na te warunki to strasznie dużo ludzi bardzo różnej prominencji. Od bardzo porządnych Pań w garsonkach, poprzez ułożonych (lub mniej ułożonych) studentów, po robotników budowlanych, wojskowych, skończywszy na biednie wyglądających emerytach.
Odkąd pamiętam mama powtarzała mi żeby wybierać tylko te restauracje gdzie jest dużo ludzi. I zwykle miała racje. Tylko dlatego zaryzykowałam przygodę z PRL'em.

Rezultaty ? Ten bar mleczny jest bajkowy. Nawet jeżeli w pierwszej chwili chciałam stamtąd uciec.
Z faktów: ma  najniższe ceny jakie dotąd widziałam w jakiejkolwiek restauracji  (za pierogi leniwe 4,5 zł, za ryż z musem jabłkowym i śmietaną 4,3 zł, za budyń 1,8 zł, za jajecznice 2 zł). Porcję dostałam zanim zdarzyłam dokończyć zdanie: ile będę musiała cze....? 
A przy tym....to były najlepsze pierogi leniwe jakie jadłam od czasów dzieciństwa.Były doskonałe. I budyń - dokładnie taki jak gotowała moja niania. 


----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Za wyjście z domu bez śniadania, a następnie precla w biegu pomiędzy jednym budyniem a drugim (jako namiastki posiłku) podziękujmy sekretariatowi katedry kryminologi, która jak mi się wydaje znowu zgubiła moją i tak już raz zgubioną pradawną kartę egzaminacyjną z  semestru zimowego 2 roku.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zdjęcia nie są mojego autorstwa. Jeszcze tam kiedyś wrócę z aparatem żeby pokazać ta ladę chłodniczą.

niedziela, 24 czerwca 2012

Niedzielna owsianka dobra niezależnie od okoliczności. Czarne porzeczki i banan.


Owsianka - śniadanie doskonałe niezależnie od okoliczności.
Dziś mleczna, gęsta z dojrzałym bananem i czarnymi porzeczkami (pierwszymi w tym roku). Do tego serek wiejski, różowe czereśnie i zimna herbata (zielona herbata, imbir, mięta). 

Po śniadaniu, na rower, na pchli targ szukać staroci :)



Na wielu blogach kulinarnych spotkałam się z filmem Julia&Julia. Że ponoć taki genialny. I dochodzę do wniosku, że chyba nie jestem grupą docelową. Jak dla mnie to taki kucharski Dziennik Bridget Jones. Może gdybym była poszukującą sensu życia kobietą po 30, z brakiem perspektyw zawodowych -  podobałby mi się bardziej. Może gdybym nie była wegetarianką, którą do szału doprowadza fakt, że człowiek potrafi z największym smakiem pałaszować homara, a przez tydzień przeżywa, że musi tego homara zabić. I gdyby wszędzie nie lało się masło. Może wtedy.


sobota, 23 czerwca 2012

Owsianka która nie jest naleśnikiem, ale pełna jest musu z moreli.


Będę łamiakcjem bo naleśniki obiecałam dopiero na obiad.
Odkryłam, że poranne sobotnie smażenie naleśników jest nie dla mnie. To strasznie stresujące stać nad kuchenką i myśleć o naleśnikach. 

*
A ponieważ dużo czasu zajęła mi medytacja nad "jakie mam zrobić te naleśniki" to zrobiło się bardzo późno i wyszła owsianka. Z waniliowym mlekiem sojowym, z musem morelkowym i kawałkami różnych owocków które z tego czy innego powodu były w lodówce (jakieś 2 cząstki pomarańczy, pół brzoskwini, kawałek gruszki). Do tego zwyczajowa już cykoria z kawą i mlekiem, pół brzoskwini i serek wiejski z resztką sojowego-waniliowego. 

*

Naleśniki lub placki spróbuje jednak zrobić na obiad i proszę o zobligowanie mnie do tego i sprawdzenie efektów (mam wrzucić zdjęcie).

A tymczasem zbieram się na rower by repecić owocki z ogrodu (ponoć już są białe maliny, a poziomek jest małe zatrzęsienie) i pomagać w szukaniu prezentu :)

piątek, 22 czerwca 2012

Kisiel miodowo-pomarańczowy i kanapki. To nie owsianka !


Jak pewnie wspominałam zajmuje się obecnie pisaniem pracy magisterskiej, a właściwie to tracę czas próbując ją napisać. Pisałam już w życiu na prawdę sporo artykułów i innych pomniejszych prac naukowych, oraz jedną podobnych rozmiarów i zawsze jakoś to szło. Aż to teraz. Postanowiłam zatem uciec się do starego sposobu pt. "przekup swój organizm cukrem i tłuszczem". Mój mózg jest bowiem bardzo energochłonny. I przekupiłam go skutecznie wczoraj 400-450 g porcją różnych orzechów (głownie włoskich i arachidowych ) i ziaren (głównie sezam) zmiksowaną z dużą ilością miodu i kakao.
No i popsułam młynek.
Wiem, ze zdrowiej niż ta wielka tabliczka czekolady do której już się dobierałam zjadając jeden rządek, ale ....
I chwilowo chyba nie będę się spotykać z wagą. 



Śniadanie. Obudziłam się dziś z myślą - nie mam pomysłu co zjeść i drugą - dawno nie jadłam kanapek.
Ostatecznie moje śniadanie wyglądało tak: pół długiej bułki z serkiem pleśniowym z grzybami i pomidorem, a pół z serkiem śmietankowym i domowym dżemem truskawkowym (moim ulubionym). Do tego domowy kisiel pomarańczowo miodowy ( z odrobinom mleka) i dwa rządki czekolady bakaliowej milki. Oraz kawa z cykorią lub raczej cykoria z kawą i mlekiem.

Na zdjęciach jest dziś czysty minimalizm. Pogoda rozpieszcza jeżeli chodzi o zdjęcia. W końcu się zachmurzyło. Co w cale nie oznacza, że miałam dziś do tego wenę. Liczę jednak, że wena się pojawi, bo aż żal nie skorzystać z takiego światła.Może przepis na konfiturę różaną ?



Jak zrobić domowy kisiel ? Banał. Aż się zastanawiam dlaczego ludzie kupują gotowy. Jest chemiczny i robi się go trudniej ! Podgrzewamy dowolny sok - może być pomarańczowy z kartonu, może być jakiś wyciśnięty samodzielnie. Smak dowolny. W zależności od preferencji i rodzaju soku można do dosłodzić np. łyżką miodu lub jeżeli ktoś chce łyżeczką cukru. Najprostsze, a najsmaczniejsze kisiele wychodzą z gotowych soków  z cząstkami owoców.
Na dwie porcje potrzebujemy około pół litra soku. I jakieś 100 ml do szklanki obok.
To pół litra wlewamy go garnka i podgrzewamy. Do szklanki obok wsypujemy natomiast około 2 standardowych łyżek mąki ziemniaczanej i mieszamy tak jak proszek budyniowy.
Kiedy sok w garnku będzie ciepły zdejmujemy go na chwilę z gazu, dolewamy mieszankę ze szklanki, mieszamy i ponownie podgrzewamy i mieszamy aż zgęstnieje dostatecznie. Wlewamy do miseczek. Łączny czas przygotowania jakieś 5 minut.


Skoro nie ma owsianki będzie dziś  owsiane "Czy wiesz że ?" w ramach podnoszenia kwalifikacji społeczeństwa w zakresie nauki o owsiance. Tematycznie bo  z pogranicza owsiankologii i gotowania kisielu.
Otóż - kisiel owocowy jedzono w całej Europie (także w Polsce) już w średniowieczu i w takiej jeszcze średniowiecznej formie był bardzo popularną potrawą aż do XIX w. Tylko jak  ? W średniowieczu i jeszcze trochę po nim ziemniaka w Europie przecież nie było. Przywieźli go po Kolumbie i to w doniczce jako kwiatka na werandę.
No więc jak i z czego ?
Tu na arenę kisielowej historii wkracza owies. Nasi przodkowie jedli kisiel nie z mąki z ziemniak,a a z mąki z owsa ( a właściwie ze zmielonych ziaren owsianych) i czegoś będącego raczej kompotem  niż sokiem owocowym.

Wyczytane kiedyś w jakiejś książce historycznej, albo na półhistorycznej. Przepis jeszcze nie wypróbowany.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam jeszcze pewną zagwozdkę. 
Może ktoś mi wytłumaczy. Otóż wczoraj w sklepie znalazłam w końcu ponownie słynna już milkę philadelphia. Widząc cenę zaczęłam nad nią medytować. Przeczytałam skład - powiedzmy w porządku. I tak patrząc na opakowanie widzę napis - nie zaleca się spożywania przez wegetarian, czy coś takiego. Patrze jeszcze raz skład - nic kontrowersyjnego.
Wracam do domu. Włączam komputer. Patrzę na stronę Philadelphi - dział pytania. Pierwsze pytanie - czy serek philadelphia może być spożywany przez wegetarian/wegan. Odpowiedz - przez wegetarian tak, przez wegan nie bo ma składniki pochodzenia zwierzęcego (mleko). No ...logiczne. Patrze niżej -pytanie któreś tam - czy serek milka philadelphia może być spożywany przez wegetarian/wegan? Odpowiedz - niestety nie, ponieważ zawiera tłuszcze pochodzenia zwierzęcego.
Jeszcze raz patrze skład - nic. Znaczy jasne - masło jest pochodzenia zwierzęcego, ale to przecież tyko masło.
I ? Jakieś wnioski ? Cóż - na pewno dzięki polityce philadelphii trochę zaoszczędzę. Ale...albo czegoś nie piszą w składzie, albo ktoś był wyjątkowo nadgorliwy. Ja wiem że wegetarianie nie lubią koncernów typu KRAFT, ale no bez przesady - koncerny lubią przecież wszystkich.

czwartek, 21 czerwca 2012

Owsianka miodowo-morelowa


Wczoraj byłam na targu. Kupiłam pierwsze 4 kg truskawek do zamrożenia. I kilogram rabarbaru bo go nie wiele jadłam w tym sezonie. I wielką kiść bananów w promocji, morele, kalarepkę, młode ziemniaczki i pomidory. I na pewno coś jeszcze.
Z targu jechały więc dwa rowery obfitości, z niedomykającymi się plecakami,z których wystawały warzywa, rabarbarem na bagażniku i torbami z truskawkami zawieszonymi na kierownicy.
Lodówka chwilowo wygląda jak przedsionek samego targu. 

Dziś na prawdę nie miało być owsianki. Ale świat się ułożył sam na swój sposób. Jest więc pewien owsiankowy standard -  morelowo-miodowa obsypana cynamonem. Byłam głodna. Gotowałam i fotografowałam szybko.
Morelka -  nie spodziewałam się, że ten słodki i nieco mdły owoc zmieni się pod wpływem owsianki w owoc bardzo kwaśny. Trzeba było mnóstwo miodu  aby go na powrót uczynić słodkim.Do tego gęsty koktajl z kwaśnego kefiru, bardzo dojrzałego banana i truskawek. 


Instrukcja wykonania (na jedną porcje)
Składniki: 25 g płatków owsianych, 15 g otrębów owsianych, 6-7g  zmielonej kaszy jaglanej; 2-3morele, 150-160 ml mleka, dwie duże łyżki miodu, szczypta cynamonu i pół małej łyżeczki soli. Wykonanie: płatki i otręby zalewamy wodą (1-2 cm nad poziom płatków). Gotujemy do wchłonięcia wody. Następnie zalewamy płatki mlekiem i wrzucamy pokrojone w dużą kostkę morele. Dosypujemy zmieloną kaszkę jaglaną. Gotujemy aż owsianka stanie się gęsta (2-4 minuty max). Wyłączamy gaz. Dodajemy miód i sól. Nalewamy na talerzyk i gotowe. No jeszcze można posypać cynamonem, polać jogurtem albo dodać serka wiejskiego.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
W nocy w końcu w Krakowie spadł deszcz. Temperatury jednak nadal są wysokie i już nie długo znowu powietrze zmieni się w substancje podobną do oleju w którym usmażono zbyt wiele ryb. Krakowskie - brudne, ciężkie i gorące.

środa, 20 czerwca 2012

Owsianka podwójnie śliwkowa


Sklepy w pobliżu zaprotestowały i po południu nie chciały mieć żadnych sezonowych owoców w przyzwoitych cenach, a mnie skończyły się zapasy owocków z soboty.
Poza tym chyba miałam dość po mału multiowocowych miseczek.
Dziś owsianka ponadsezonowa, jednosmakowa, ale dwójskładnikowa. Z suszonymi śliwkami i jogurtem śliwkowym. Polana melasą.

Wiem - owsianka nie zachwyca wyglądem (zastanawiałam się czy w ogóle wstawiać zdjęcie). Trochę to smutne zważywszy na to jak bardzo jest smaczna.

I coś jeszcze. Na deser coś czego nie jadłam co najmniej 12 lat, czyli galaretka  z owocami. W końcu udało mi się dostać te słynne delektowe galaretki roślinne.
Nie pamiętam nawet czy galaretki lubiłam, a obecnie nie wiem czy lubię, ale nie to  w galaretce było ważne.

Instrukcja wykonania (na dwie porcje): ok. 60 g płatków owsianych, 25 g otrębów i z 7 suszonych pokrojonych śliwek zalałam wieczorem wodą (1-2 cm nad powierzchnię). Gotowałam ok.2-3 minut do wchłonięcia wody. Dolałam ok 200 ml mleka. Zagotowałam, dosłodziłam (melasa i stewia), dosoliłam, odstawiłam. Rano wlałam ok 150 ml mleka, lekko podgrzałam, oblałam jogurtem, polałam mleasą. Jest.
Takie przygotowywane dużo wcześniej owsianki potrzebują więcej mleka. Więcej piją. 

wtorek, 19 czerwca 2012

Jaglanka po prostu. Jaglanka pełna owców



Przy panującej pogodzie najchętniej jadła bym wyłącznie (na zmianę) jogurt z owocami/ serek wiejski z owocami/jogurt i serek wiejski z owocami, ewentualnie bardziej lub mniej zimne wersje owsianki/ kasz/ makaronów i ryżu gotowanych z mlekiem i owocami. To bardzo monotematyczne, ale nic na to nie poradzę.
10 czy 15 minut stania nad pracującą kuchenką w środku dnia potrafi skutecznie zdemotywować do życia. Zaczęłam wiec gotować w nocy. Nie jest może wtedy chłodno, ale to i tak najchłodniejsza pora doby.


Na śniadanie jest więc przygotowana wczoraj w nocy jaglanka ugotowana na standardowym mleku.
Zagotowana z bananem i resztką poziomek z ogródka. Czuje się dumna - jaglanki w klasycznej formie nie gotowałam od dobrych 5 lat. Niby nic a jednak wyjątkowe śniadanie.
Nad ranem leciutko podgrzana z gruszką. Posypana bananem i chłodnymi truskawkami, polana maślanką "owoce leśne" i kleksem serka wiejskiego.
Do tego pasta kakaowa z siemienia lnianego i miodu; jeden werthers original, które ostatnio odkrywam na nowo. No i miseczka truskawek. 


Kilka słów o przepisie na jaglankę.
Nie jestem w tym specjalistą - ani w pisaniu przepisów ani w gotowaniu jaglanki, ale wczoraj koleżanka zwróciła mi uwagę, że z Elinownika nie bardzo można dowiedzieć się jak ugotować daną rzecz, a czasem by się chciało. Postaram się więc zawsze wrzucać krótkie instrukcje jak i co zrobiłam. Nie umiem jednak zagwarantować że to najlepszy możliwy przepis czy instrukcja. Poza tym - ja dużo rzeczy robię "na oko".

Na dwie osoby potrzebne było mi około 110 g kaszki jaglanej, około 300 ml mleka, a potem kolejne 200 rano (to bardzo intuicyjne 200 bo lałam z kartonu), woda, duża łyżka otrębów owsianych, banan, trochę poziomek, gruszka, truskawki, sól i trochę słodzenia ( w tym wypadku stewia i trochę cukru i cukru waniliowego).
Do garnka wsypałam kaszkę. Zalałam wodą tak na 1-2 cm nad poziom warstwy kaszki. Wstawiłam na gaz na jakieś 10 minut. Kiedy kaszka wchłonęła wodę wlałam pierwsza porcje mleka i stopniowo dodawałam owoce, które miały się rozgotować w mleku (banana, poziomki i trochę gruszki) oraz łyżkę otrębów owsianych. Kilka razy w trakcie przemieszałam i sprawdziłam konsystencję. Kiedy mleko było gęste wyłączyłam gaz. Przyprawiłam solą i słodzidłami. Przykryłam pokrywką i kiedy garnek był już zimny wstawiłam do lodówki (może po 2 godzinach, ale zdarza mi się też zostawiać taki garnek po prostu w kuchni przykryty pokrywką - nic mu się nie dzieje do rana).
Rano garnczek wyjęłam z chłodziarki. Bardzo gęstą kaszkę (która wchłonęła przez noc chyba całość płynu) zalałam drugą porcją mleka, dodałam trochę owocków i lekko pogrzałam do poziomu letnia/ciepława kaszka z mleczkiem. Po przelaniu do miseczki dodałam ostatnią porcje owoców, wymieszałam z maślanką i dodałam wiejskiego serka. Koniec.
 

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Mała sonda. Bardzo ważna

Jak pewnie widać blog z roboczej zmienił formę graficzną na bardziej profesjonalną, co zawdzięczam mojemu ulubionemu grafikowi Sophie.

Bardziej profesjonalną, a nie zupełnie bo w koncepcji Sophie trochę namieszałam - dopasowując ją do mojego śniadaniowo-optymistycznego gustu, który nie koniecznie zna się na sztuce (kto widział poprzedni banner ten wie jaki był ładny, ale i mrocznawy zarazem).  

Zależy mi bardzo na waszej opinii - bo ja mam ze swoją dziś problem -  co sądzicie o tej nowej formie - czy się wam podoba, czy pasuje do konwencji bloga, do zdjęć ? Będzie mi bardzo miło poznać waszą opinię w tym zakresie :)

Pokojowa owsianka. Cała w ciapki.

To bardzo niecne uczucie móc tak usprawiedliwienie sprawdzać kilkukrotnie poziom słodkości owsianki o 3 w nocy.O wylizywaniu garnka i łyżki nie wspominając ;)

Owsianka jest pokojowa (w temperaturze pokojowej) bo na śniadanie była wybrana opcja "coś zimnego". W środku ma trochę jabłka, dużo gruszki i porzeczki, no i miód i szczyptę cynamonu. Połączenie może nie do końca klasyczne, ale jak najbardziej ciekawe. Kontrastowe -ma słodkawą niewyraźność gruszki i bardzo intensywną kwaśność porzeczek. Do tego słodki miód, mleko i cynamon.
I jest zmieniona w zimny pudding przez jaglany pyłek (zmielone płatki jaglane). 
Do tego cykoria z kawą i mlekiem. 
Stokrotki bo magnolia całkiem się posypała. 


Zdjęcia na białym obrusie (z całkowicie nieokiełznanym światłem słonecznym z boku i z góry) to trudna sztuka i przyznam, że zwykle sobie z nią nie radzę. Teorie niby znam, ale chyba czas nauczyć sie porządnie fotografować.
Zna ktoś jakąś dobrą szkołę w Krakowie ?

niedziela, 17 czerwca 2012

Pęczak który zagrał owsiankę


Dobrze jest wstać rano, wstawić na gaz śniadanie i  usiąść z książką pod cienkim, miękkim kocem. Czuć zapach jeszcze rześkiego powietrza i jaśminu postawionego na stole.

Nawet jeżeli o 6 rano jakiś zabłąkany kibic postanowił dzwonić domofonem i jeżeli nie upiekę dziś ciasta.

Na śniadanie był pewien nieśpieszny eksperyment, a przynajmniej dla mnie nowość. Kaszka jęczmienna (dokładnie pęczak kujawski) na mleku, z owocami - truskawki, banan, i poziomki. Z kleksem serka wiejskiego i wanilią.
A ponieważ śniadanie gotowało się dość długo (liczyłam na to ze pęczak będzie chciał być choć lekko rozgotowany, ale niestety nie podjął współpracy w tym zakresie), to zaraz potem podtostowałam jeszcze kawałki rogala, zrobiłam serek i wyjęłam najlepszy na świecie domowy dżem truskawkowy. Taki smażony o lekkim aromacie miodu. 

Śniadanie mogłoby się nazywać również "klęska urodzaju".  A to dlatego, że wczoraj buszowałam w ogrodzie zbierając olbrzymie ilości owoców. Mam agrest, poziomki, truskawki, porzeczki, jadalną różę. Do tego różne dżemy, soki i syropy, wielkie jabłko, banany i małe kiwi. I tyle dziś kombinowałam jak tu przyrządzić owsiankę i nie mogąc nic wymyślić, że w końcu mam klasycznie owocowy pęczak. Nie wyprze śniadaniowej owsianki, ale trzeba mu przyznać że ma pewien urok.


sobota, 16 czerwca 2012

Owsianka "na winie" kojarząca się z owsianką " z raju"

Napisane wczorajszego wieczoru:
Na ławce w parku (na plantach jeżeli ktoś wie co to).
Jadę rowerem obok dziwnej sceny. Dwóch młodych ludzi częstuje starszego leżącego na ławce Pana żula papierosem. W zamian słyszą : dziękuje gwiazdą że postawiły Cię na mojej drodze i umożliwiły nam spotkanie.

To chyba dobry komentarz do tego co mam zamiar zrobić. Jestem przemęczona. Za dużo emocji, za mało snu. Od komputera puchną mi oczy. O 3 lub 4 kiedy zaczyna świtać idę spać. Czas przestać.
Spędzam nad pracą cały dzień i nie popycham jej ani krok w przód. Martwię się bo nie wychodzi. I mamy zamknięty krąg i samospełniającą się przepowiednie.  Na tym Koniec. Przez duże K. To będzie weekend bez pracy. Pójdę na gorącą czekoladę i obejrzę film. Upiekę ciasto.
Jest taki cytat - nie pamiętam już kogo - nadzieja jest wtedy kiedy jest ciasto.
Praca poczeka. 



Owsianka bardzo tradycyjna. Tzw. "na winie". Bez eksperymentów. Bardzo owocowa i przyjemnie słodka. Kojarząca się z rajem. 
Banan, jabłko, truskawki, syrop mandarynkowy i kandyzowana mandarynka. Cynamon.


Zmiana obrusa. Na biały. 
Tak - po to mi utopia.  
 









piątek, 15 czerwca 2012

Orkiszowy podpłomyk z ziarnami i śniadaniowy chaos kontolowany.


Akcja indywidualna: Podziomnik ! z umiłowania dla jedzenia.

Obudziłam się dziś tak głodna, że śniadanie wyglądało na prawdę chaotycznie. Szybkie wyciąganie z lodówki różnych smacznych rzeczy, które będą pasować do upieczonego wczoraj w nocy chlebka-podpłomyka z orkiszu.


Śniadanie było więc kompozycją indywidualną złożoną z wspomnianego chlebka, jajek na twardo, wędzonego sera, zielonych ogórków koktailowych, twarożku, dżemu waniliowo-gruszkowego i wielu innych. Na deser serek wiejski z kefirem z truskawkami, przyprawiony miodem i wanilią.


Wspominałam już że nie mam talentu do pieczenia na drożdżach ?

czwartek, 14 czerwca 2012

Ryż na mleku albo kremowy pudding waniliowy z jabłkiem.


Postawiłam sobie za punkt honoru żeby jednak nie robić dziś owsianki.
Tylko... przez całą noc lał deszcz (jak z cebra), rano zresztą też. Deszcz, zimno, chmury.
Do tego musiałam wstać o okropnie wczesnej porze, a dzień nie zapowiadał się łatwo. Wręcz przeciwnie - jak dawno - mam (i miałam) do załatwienia tysiąc nie łatwych i nie szczególnie przyjemnych rzeczy. Na kilku całkiem różnych frontach.
W takich chwilach ciepła, otulająca owsianka się by przydała. Ale cóż - nie to nie.
Na śniadanie ryżowy pudding waniliowy z jabłkiem, miodem i cynamonem.
(Z minimalistycznym zbyt porannym zdjęciem)

Zdecydowaną część przygotowałam wczoraj wieczorem - znaczy ryż na mleku.  Rano wystarczyło go tylko "s/zpudingować" i przyprawić. 
Kiedy go gotowałam, chciałam nawet napisać, że to doskonałe śniadanie da kogoś kto w ciągu 30 minut od wstania  z łóżka musi być już na zewnątrz i odpinać rower, ale..nie napisze. Można je rano, o tej zatrważająco wczesnej porze i po kilku godzinach snu np. przecynamonować ;)

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Przepis - gdyby ktoś o nim myślał - nie jest szczególnie odkrywczy i prawdopodobnie spotkaliście się już nim wcześniej. Niemniej jednak podaje bo to naprawdę dobre śniadanie kiedy potrzebny jest bardzo szybki, ciepły i jednocześnie delikatny posiłek.

Wieczorem przygotowałam gęsty ryż na mleku. Na dwie osoby 115 g białego ryżu i 550 - 600ml mleka (to dwie na prawdę duuuże porcje - jak ktoś lubi mniejsze śniadanie to myślę że maksymalnie 90-100 g ryżu na dwie miseczki).
Ryż włożyłam do garna o grubym dnie i zalałam mlekiem. Ustawiłam timer na 20 minut. W tym czasie można wrócić do pracy abo książki, chociaż polecam raczej książkę.
Warto ją jednak czytać w kuchni, bo w trakcie gotowania miło ryż jednak jeszcze kilka razy przemieszać. Na prawdę warto. Możecie mi wierzyć.
Po ok. 20 minutach ryż powinien wchłonąć większość wody. Dodałam go niego drobno pokrojone jabłko, trochę cynamonu, odrobinę soli (a nawet dwie lub 3) i łyżkę miodu. Pogotowałam jeszcze chwilę.
Zdjęłam z ognia, nakryłam pokrywką i po przestudzeniu włożyłam razem z garnkiem do lodówki.

To jest przepis na ryż na mleku, którego co do zasady nie można popsuć. Można natomiast podać z konfiturą albo sokiem, albo prażonym jabłkiem. A w sumie z czymkolwiek.
Można jeść na zimno i na ciepło. Przy pogodzie takiej jak teraz raczej na ciepło.

Teraz jak to danie "z/spudingować", czyli sprawić żeby było kremowo-waniliowe. Czynność nie konieczna.

Rano garnczek wyjęłam z lodówki, wlałam jeszcze około 150 ml mleka, doprawiłam cynamonem i miodem (tu właśnie pojawił się problem zaspanego wypadku wsypania całej hałdy cynamonu do środka). Wstawiłam na gaz. W tym czasie w 80-50 ml mleka rozrobiłam łyżeczkę waniliowego budyniu. Substancje budyniową wlałam do ryżu kiedy się zagotował (po uprzednim zdjęciu z gazu)
Zamieszałam i z powrotem wstawiłam do zagotowania. Rozlałam na dwie miseczki i jest.
Długi opis ale rano śniadanie było w mniej niż 5 minut.

środa, 13 czerwca 2012

Owsianka "tak jakby powtórka z rozrywki" tylko całkiem inaczej.




Wczoraj zaraz po przebudzeniu zadzwoniła do mnie mama.
Zdziwiona, a jeszcze bardziej zaspana nacisnęłam zieloną słuchawkę i usłyszałam, że za 3 godziny przyjadą rogale.
We wtorek wstałam z łóżka, jak to mówią, lewą nogą. Nie rozumiem dlaczego ludzie mają coś akurat do lewej, ale niech im będzie. W każdym razie tak właśnie wstałam .
Także wiadomość przywitałam raczej zdenerwowaniem niż radością. Przecież będę musiała posprzątać !
Mam wrażenie, że ja lubię niespodzianki, ale tylko takie spodziewane ;)
Świadomość dopadła mnie dopiero wieczorem. Mam posprzątane mieszkanko i pyszne Kujawskie rogale, które przebyły 3/4 Polski, jakieś 600 km, żebym mogła je spałaszować na śniadanie.
W Małopolsce nie znają rogali  :( To bardzo smutny fakt.


Cóż, ale rogale poczekają jednak do drugiego śniadania (długo by opowiadać). Postaram się zrobić im zdjęcia. Planowane przyrządzenie - tost z (kujawskiego) rogala z białym serkiem i orzechami włoski w miodzie. To opis jakby się nie udało mi jednak tych zdjęć zrobić.

Owsianka "tak jakby powtórka z rozrywki" bo chyba wygląda trochę podobnie do tej wczoraj, z tą jednak różnicą, że jest całkiem inna. To mleczna (tradycyjna) owsianka, pół na pół z drobniutką kaszką jaglaną, z odrobiną banana i dużą ilością domowego masła orzechowego. Dosładzana melasą i pokruszonym czekoladowym ciastem drożdżowym (które jak się okazało doskonale tu pasuje). Do tego (na uczczenie maminego prezentu), w końcu otwarte, orzechy włoskie z miodem, które dostałam z innego maminego wojażu.
Tym razem owsianka spałaszowana została przeze mnie z wielkim skupieniem i mogą z pełnym przekonaniem stwierdzić, ze była pyszna.

Ciepłą owsiankę "powtórka z rozrywki" sponsoruje szarość za oknem, deszcz, oraz wczorajsza hekatomba owoców we wszystkich warzywniakach dookoła (truskawki miały włoski, a jabłka wyglądały jakby ktoś duży na nich usiadł).

Z ważnych rzeczy - otworzyłam również bloga przepisowego - na razie pustego, o jakże oryginalnej nazwie - Elinowy Przepiśnik (cóż - tak owszem - mam na imię Elin), na którego zapraszam już niedługo. Tym razem nie będzie owsianki.
Tak -gotuje i piekę również inne rzeczy. Nawet często.

A mój blog być może już niedługo będzie miał baner. Bo Sophie jest fajnym grafikiem.

wtorek, 12 czerwca 2012

Owsianka "słodkie lepiszcze" albo "mordoklejka"

Na pomysł takiej owsianki wpadłam kilka dni temu patrząc na mój chlebek bananowy - niezbyt efektowny ale cudowny w swej słodkiej lepkości.

Owsianka na dziś jest waniliowa, z bananem, daktylami, i czarną melasą. Posypana kawałkami  bananowego chlebka. Czysta (ale zdrowa) rozpusta na początek dnia. Do tego cykoria z kawą i mlekiem. Cykoria której dawno nie piłam.

Szkoda tylko, że poranek jakoś tak się ułożył, że bardziej sobie wyobrażam, że była pyszna niż zwróciłam na to uwagę. Ponoć była. Szkoda tylko, że ja nie miałam do niej nastroju.
Z rzeczy optymistycznych - zważywszy na powyższe - pewnie zrobię jej powtórkę,  żeby się upewnić czy aby na pewno jest genialna. 










  
Owsianka dziś wyjątkowo to płatki owsiane i 
rozdrobiona kaszka jaglana (to połączenie nawet lepsze niż z kaszą manną)

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Drożdżowe ciasto czekoladowe. Owsianka z kefirem i musem truskawkowym.

Na śniadanie (mało fotogeniczna) owsianka z musem truskawkowym i kefirem na waniliowym mleku sojowym. Zestaw "zdrowy brzuszek". Do tego czekoladowe ciasto drożdżowe z truskawkami i krem z siemienia lnianego i kakao. Do picia mięta z guaraną (a  dla innych mleko).


 Jak powiedziałam tak zrobiłam - upiekłam czekoladowe ciasto drożdżowe z przepisu dorotus (Czekoladowe ciasto drożdżowe) tyle że bez kruszonki. Dodałam trochę więcej mąki, i trochę mniej czekolady (zjadłam  2 linijki w trakcie krojenia czekolady), a do tego podczas rośnięcia ciasta w maszynie czekolada się całkowicie roztopiła (nie wiem czy tak miało być).
Ciasto niewątpliwie jest bardzo smaczne. Na śniadanie (lub kolacje jak ktoś lubi) z mlekiem doskonałe. Chociaż mój wrodzony krytycyzm każde mi stwierdzić, że liczyłam na więcej. Na co ? trudno powiedzieć - coś bardziej wyrazistego i bardziej wyjątkowego.
Cóż - jak tylko się skończy spróbuje zrobić lżejszą - nietłuszczową- wersje śniadaniową. Żebym mogą zjeść wielki kawał a nie mały kawałeczek. W ogóle nie rozumiem po co do ciasta drożdżowego dawać tłuszcz. No chyba ze do maślanej chałki. 




Do tego mam mocne postanowienie ponownego zapanowania nad posiłkami i do tego mam zamiast wykorzystać bloga. Odkąd mam kontuzje zamiast (z powodu małej ilości treningów) jeść mniej to jem więcej itp. Konsekwencje - standardowe. Ogłaszam wiec postanowienie - jem to co wrzucę na bloga, a nie kolejne dwa śniadania zaraz "po".

niedziela, 10 czerwca 2012

Chlebek bananowo-dyniowy z płatkami owsianymi. Owsianka z poziomkami.



Na śniadanie owsianka z serkiem wiejskim i poziomkami plus truskawki i chlebek orkiszowy na bananach i dyni z dodatkiem płatków owsianych. Duże, sycące niedzielne śniadanie. W ram raz żeby rano trochę popracować.

Chlebek to kolejna z moich prób stworzenia idealnego zdrowego, małokalorycznego ciasta. Mimo, że jest bardzo smaczny to nie mogę go uznać za sukces w tym zakresie. Jest ciężki, sycący, ma w sobie coś z posmaku karmelu (to sprawie że jest smaczny), ale bardzo mokry przez co przypomina w wyglądzie raczej pasztet warzywny niż ciasto.
A ciasto idealne jest przecież ciastem - wygląda jak ciasto i ma jego konsystencje.
Cóż - idealnego zdrowego ciasta szukam więc dalej. Mam jednak wrażenie, że drogą sukcesu będą tu raczej drożdże niż proszek do pieczenia.

A dziś czeka mnie jeszcze jeden eksperyment. Tym razem dotyczący klasycznego ciasta, ale nie mogę się doczekać. Chce upiec (zainspirowana stroną moje wypieki) czekoladowe ciasto drożdżowe z truskawkami. Nigdy takiego nie jadłam. Mam dziwne przeczucie, że będzie doskonałe. Poza tym - na pewno będzie wyjątkowe.

sobota, 9 czerwca 2012

Śniadanie 9.06.2012 r. Waniliowo-gruszkowa owsianka z rodzynkami (na mleku sojowym)


Dzisiejsze opóźnienie we wpisie sponsoruje wyjazd do małej górskiej wioski (którą szczerze uwielbiam). Rosną tam najlepsze maliny na świcie (chociaż teraz jeszcze nie dojrzały), doskonałe pół-dzikie poziomki i winogrona


Śniadanie było więc o zatrważająco wczesnej porze. Żeby się nie spóźnić do samochodu wybiegam z mokrą głową. O wrzucaniu zdjęć nie mogło być nawet mowy (z ich wyglądem też nie poszło w biegu najlepiej).

A na śniadanie: owsianka (płatki owsiane, otręby owsiane, amarantus) na waniliowym mleku sojowym (bo zapomniałam już jak smakuje) z gruszką i rodzynkami. Do tego serek wiejski i kubek zielonej herbaty.
Wiem tym razem na prawdę nie szczególnie oryginalnie ale kiedy jestem niewyspana i mam mało czasu moje zdolności kreatywne na prawdę maleją. Poza tym na prawdę miałam ochotę przetestować to mleko sojowe. 
A muszę przyznać że te dość sztuczne) sojowe napoje nie są takie złe. Mają lekki posmak soi i smakują jak mocno rozmleczniony waniliowy budyń.


Z "prawie gór" wróciłam z odrobiną poziomek, które mam zamiast wykorzystać do jutrzejszego śniadania, 26 kwiatkami dzikiej róży (tzn. jadalnej) na konfiturę i dużą ilością zielonych ogórków.

piątek, 8 czerwca 2012

8.06.2012 r. Owsianka z różą.


Wczoraj dostałam duży słoik róży w cukrze..
Natomiast przy okazji robienia tegorocznej konfitury udało mi się zebrać trochę samych różanych płatków.


Oczywiście pierwsze co przyszło mi do głowy w temacie: "co można zrobić z takim uroczym słoiczkiem" to: owsiankę na śniadanie. Owsiankę z różą.
Mało w niej składników i może nie jest szczególnie oryginalna, ale zapewniam, że przepyszna. Tylko następnym razem zrobię jej więcej.


Płatki róży w cukrze to jedna z nielicznych słodyczy w "słoiczkach" których nie lubię wyjadać łyżeczką. Co innego w owsiance, jogurcie, na kanapkach, placach i w drożdżówkach.
Myśli od wczoraj krążą mi jeszcze wokół tematu świeżej bagietką z białym twarożkiem i różaną konfiturą, także tego w najbliższym czasie można się tu na śniadanie spodziewać.
A wy  z czym lubicie róże ?


czwartek, 7 czerwca 2012

Śniadanie 07.06.2012 r. Owsianka czekoladowa z kakao i wiśniami



Bałam się tego eksperymentu z kakao i owsianką. Może całkiem słusznie. Ale była obiecana już od jakiegoś czasu. Owsianka była smaczna - owszem - ale chyba bardziej lubię klasyczną mleczną wersje.
Chociaż muszę przyznać, że niektórym smakowała bardzo. Może to więc kwestia po prostu gustu - dla kogoś owsianka z kakao jest pyszna, a dla kogoś tylko całkiem znośna.
Do tego bardzo nie chciała się w miarę przyzwoicie sfotografować. Taka z niej owsianka była.

Do owsianki zielona herbata, krem z siemienia lnianego, miodu i kakao oraz ostatnia z orkiszowych drożdżówek.


Od pewnej pamiętnej chwili (wieki już temu), na pierwszym roku studiów,  dni takie jak ten wywołują we mnie zabobonny lęk.
Do teraz pamiętam dzień (chyba Zieloneświątki albo Boże ciało), kiedy nie miałam nic w lodówce, a w szafce nawet jednego woreczka ryżu (moje pierwsze mieszkanie studenckie - tak - może być lodówka gdzie na półce smętnie stoi jedynie musztarda i sos czosnkowy, a zawartość szafek ogranicza się do kawy i mąki ziemniaczanej), wszyscy znajomi wyjechali gdzieś na dłuższy weekend, a dookoła były pozamykane sklepy (nawet targ warzywny na który bardzo liczyłam - bo przecież to nie sieciówka).
Od tego momentu  jak tylko przychodzi dzień trwogi i pozamykanych sklepów, szykuje  się na niego starannie, robiąc zapasy jak na wojnę. A przynajmniej na kilkanaście dni.

środa, 6 czerwca 2012

Śniadanie 6.06.2012 r. Owsianka z gruszkami, miodem, bananem i rodzynkami


 Co tu dużo pisać. Pracowałam do 4.30. Wstałam po 11. Śniadanie było więc pyszne ale standardowe - owsianka z zatopionymi gruszkami, bananem, miodem i rodzynkami. Słodka i pyszna. Do tego trochę serka wiejskiego, zielona herbata, truskawki, i cudowne podgrzane drożdżówki z wczoraj.

Jeszcze kilka słów o owsiankach. Ja swoje gotuje tak, że różne składniki - słodkie bakalie, owoce, orzechy -wrzucam do gotującej się owsianki.
W zależności do tego czy są to miękkie owoce czy twarde nasiona dodaje je na końcu lub początku gotowania.
Po ugotowaniu dodaje zwykle tylko różne kremy orzechowe, sezamowe lub kasztanowe (kwasy tłuszczowe omega nie lubią wysokich temperatur, a przy gotowaniu całkiem giną), czasem jakieś chrupkie dodatki - np. prażone migdały.
Dzięki gotowaniu razem z owocami cała owsianka przesiąknięta jest ich aromatem i smakiem - jak mus owsiankowo-mleczno-owocowy. Do tego niektóre owoce - jak np. banany po ugotowaniu z mlekiem zmieniają konsystencje całej owsianki - na słodszą i bardziej gęstą - trochę kleistą (taką jak lubię).
Mimo to, z tego co widzę, na większości blogów śniadaniowych duża część osób różne owsiankowe dodatku dorzuca dopiero na końcu - na owsiankę. Wytłumaczyłby mi ktoś jaka jest tego idea ?

A owsianka jak zwykle płatków owsianych ma w sobie jakąś połowę - reszta to otręby owsiane, amarantus, zarodki pszenne, płatki ryżowe. Wyjątkowo bez odrobiny kaszy manny.


wtorek, 5 czerwca 2012

Śniadanie 5.06.2012. Orkiszowe pełnoziarniste drożdżówki.

 
Pierwszy raz od dawna obudziłam się i stwierdzam, ze na śniadanie nie koniecznie musi być owsianka. Postanowiłam z tego faktu skorzystać.

Wczoraj w nocy upiekłam drożdżówki . Z mąki pełnoziarnistej orkiszowej, z twarożkiem i truskawkami. Z minimalną ilością cukru (na 9 drożdżówek jakieś 3,5 łyżki) i z dwoma łyżeczkami masła orzechowego zamiast tłuszczu. Są fenomenalnie - szczególnie na ciepło.
Wymyślony w nocy przepis na pewno zatrzymam i będę do wykorzystywać z innymi składnikami.


Na śniadanie były więc ciemne bułeczki z oscypkiem, serem pleśniowym z zielonym pieprzem, pomidorem i cebulą (w moim wydaniu pół bułeczki z oscypkiem i pomidorem, a pół z serkiem pleśniowym i pomidorem). Oraz oczywiście drożdżówki z truskawkami i serkiem (na tych na zdjęciu się oczywiście nie skończyło - ja sama zjadłam 3 a może 4 w każdym razie nie wiele ich zostało)

Wspominałam już, że ciasto drożdżowe to moje nemesis ? Zawsze uważałam, że do pieczenia ciast i w ogóle słodkich posiłków mam pewien talent. Umiem sama komponować ciasta i na prawdę mało kiedy wychodzi mi coś z czego nie można być dumnym. Gdzieś jednak koło tej idylli są wypieki z ciasta drożdżowego. Uwielbiam je jeść. Nie umiem piec. Tzn. od jakiegoś czasu umiem, ale efekty bywają różne. Szczególnie jeżeli chodzi o wygląd. Ja chyba po prostu nie panuje nad drożdżami.

Na specjalne życzenie - przepis na orkiszowe pełnoziarniste drożdżówki:

Na ciasto:
250 g mąki orkiszowej (ja użyłam mieszanki do wypieku chleba gdzie około połowa mąki jest pełnoziarnista, a połowa po prostu orkiszowa). Można też dla lepszej pulchności dać 150 g mąki orkiszowej i 100 g białej pszennej.
2 łyżki masła orzechowego lub 25 g zmielonych orzeszków fistaszkowych (pewnie wyszło by też z dwoma łyżkami zwykłego masła)
pół szklanki mleka (jakieś 125 g)
odrobina soli
3 łyżki cukru (35 g)
1 jajko
Opakowanie suchych drożdży

Nadzienie:
truskawki
150 g twarogu (ja następnym razem dam trochę więcej nawet)
20g  serka wiejskiego (użyłam chudego twarogu więc potrzebowałam czegoś bardziej płynnego żeby się dobrze zmielił)
łyżka lub dwie cukru (ja dałam około 20g)

Sposób wykonania
Cóż - jak pisałam - mam wybitny antytalent do ciast drożdżowych więc do wyrabiania i rośnięcia używam maszyny. A w maszynie to jak wiadomo - najpierw składniki płynne (roztrzepane jajko, mleko, masło orzechowe), potem stałe - zaczynając od cukru i soli, a na końcu drożdże.
Potem po wyrośnięciu formujemy kulki, spłaszczany i robimy wgłębienie.
Do wgłębienia nakładamy masę ze zmielonych twarożków i cukru (ja zmiksowałam w malakserze, ale na pewno zmielony twaróg też będzie dobry) oraz truskawki.
Drożdżówki muszą być dość duże bo w innym wypadku rosną bardzo w górę i wychodzi kształt dziwnych bułeczek z truskawką na czubku.
Piec na papierze do pieczenia 15 minut w temperaturze 190 stopni.

Bułeczki mają jeszcze jedną świetną cechę. Jak pisałam - najlepiej smakują lekko ciepłe - a przy tym doskonale się podgrzewają. Następnego dnia rano można je na 5 minut po prostu włożyć do nagrzanego piekarnika i smakują jakby dopiero co wyszły z pieca.