Przy panującej pogodzie najchętniej jadła bym wyłącznie (na zmianę) jogurt z owocami/ serek wiejski z owocami/jogurt i serek wiejski z owocami, ewentualnie bardziej lub mniej zimne wersje owsianki/ kasz/ makaronów i ryżu gotowanych z mlekiem i owocami. To bardzo monotematyczne, ale nic na to nie poradzę.
10 czy 15 minut stania nad pracującą kuchenką w środku dnia potrafi skutecznie zdemotywować do życia. Zaczęłam wiec gotować w nocy. Nie jest może wtedy chłodno, ale to i tak najchłodniejsza pora doby.
Zagotowana z bananem i resztką poziomek z ogródka. Czuje się dumna - jaglanki w klasycznej formie nie gotowałam od dobrych 5 lat. Niby nic a jednak wyjątkowe śniadanie.
Nad ranem leciutko podgrzana z gruszką. Posypana bananem i chłodnymi truskawkami, polana maślanką "owoce leśne" i kleksem serka wiejskiego.
Do tego pasta kakaowa z siemienia lnianego i miodu; jeden werthers original, które ostatnio odkrywam na nowo. No i miseczka truskawek.
Kilka słów o przepisie na jaglankę.
Nie jestem w tym specjalistą - ani w pisaniu przepisów ani w gotowaniu jaglanki, ale wczoraj koleżanka zwróciła mi uwagę, że z Elinownika nie bardzo można dowiedzieć się jak ugotować daną rzecz, a czasem by się chciało. Postaram się więc zawsze wrzucać krótkie instrukcje jak i co zrobiłam. Nie umiem jednak zagwarantować że to najlepszy możliwy przepis czy instrukcja. Poza tym - ja dużo rzeczy robię "na oko".
Na dwie osoby potrzebne było mi około 110 g kaszki jaglanej, około 300 ml mleka, a potem kolejne 200 rano (to bardzo intuicyjne 200 bo lałam z kartonu), woda, duża łyżka otrębów owsianych, banan, trochę poziomek, gruszka, truskawki, sól i trochę słodzenia ( w tym wypadku stewia i trochę cukru i cukru waniliowego).
Do garnka wsypałam kaszkę. Zalałam wodą tak na 1-2 cm nad poziom warstwy kaszki. Wstawiłam na gaz na jakieś 10 minut. Kiedy kaszka wchłonęła wodę wlałam pierwsza porcje mleka i stopniowo dodawałam owoce, które miały się rozgotować w mleku (banana, poziomki i trochę gruszki) oraz łyżkę otrębów owsianych. Kilka razy w trakcie przemieszałam i sprawdziłam konsystencję. Kiedy mleko było gęste wyłączyłam gaz. Przyprawiłam solą i słodzidłami. Przykryłam pokrywką i kiedy garnek był już zimny wstawiłam do lodówki (może po 2 godzinach, ale zdarza mi się też zostawiać taki garnek po prostu w kuchni przykryty pokrywką - nic mu się nie dzieje do rana).
Rano garnczek wyjęłam z chłodziarki. Bardzo gęstą kaszkę (która wchłonęła przez noc chyba całość płynu) zalałam drugą porcją mleka, dodałam trochę owocków i lekko pogrzałam do poziomu letnia/ciepława kaszka z mleczkiem. Po przelaniu do miseczki dodałam ostatnią porcje owoców, wymieszałam z maślanką i dodałam wiejskiego serka. Koniec.
Może gdybym dostała taką do łóżka to przekonałabym się do jaglanej?
OdpowiedzUsuńJa mam teraz okres testowania dokładnie wszystkiego co można ugotować na mleku. Jak skończę kasze zacznę chyba wszystkie rodzaje makaronów. Jaglana do mleka pasuje bardzo fajnie, ale nie wiem czy w formie zwykłej kaszy bym się do niej przekonała.
UsuńPodoba mi się konsystencja
OdpowiedzUsuńMus z jaglanej z truskawkami, krem "czekoladowy" z jaglaną, racuchy z jaglaną, jajecznica na jaglanej, placki z jaglaną wytrawne, koktajl z jaglanej... to nasze pomysły na codzienność i myślę że przekonałabym Cię do niej na pewno! :D Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńHm...ja dość często używam tylko mąki ze zmielonej kaszki jaglanej i tą jej formę bardzo, ale to bardzo lubię. Potrafi fajnie zagęścić i spulchnić wiele potraw. Ale o całej reszcie - pierwsze słyszę.
UsuńDla mnie jaglanka to doskonały zamiennik owsianki :) A z takimi dodatkami to już w ogóle :)
OdpowiedzUsuńskąd ja znam ten truskawkowy szał na każdy z posilków:)
OdpowiedzUsuńSuper śniadanie, bardzo zachęcająco wygląda :) dzięki że wstawiłaś przepis, na pewno wypróbuję.
OdpowiedzUsuńAle nie odpowiadam za skutek - myślę, ze akurat w kwestii jaglanki jest tu sporo osób które znają się bardziej.
UsuńJa już kiedyś pisałam notkę o właściwościach i sposobie przyrządzania jaglanki, więc powtarzać się nie będę. Ale myślę, że i tu tak na prawdę każdy ją robi na swój własny sposób. Ja np. nigdy nie gotuję jej dłużej niż 12-15 minut, no chyba, że chcę jaglankę-krem ;D
OdpowiedzUsuńAle zawartość miski pochłonęłabym w sekundzie, bez żadnych wyrzutów, że zostawiam Cię bez śniadania :P
Nie wiem czy ona łącznie gotowała się więcej niż 15 minut (może to tylko tak strasznie wygląda) - najpierw w wodzie do wchłonięcia płynu max 10 minut, a potem do zagotowania i zgęstnienia mleka - to trwało najwyżej 5.
Usuńgenialnie wygląda! mmmm te owoce <3
OdpowiedzUsuńSmakowicie ;)
OdpowiedzUsuńTeż ostatnio mam ochotę na wszystko co z mlekiem - te upały.
pysznie!
OdpowiedzUsuńco to za pasta kakaowa? :>
To jest właściwie krem z siemienia lnianego z kakao. Siemię ma smak dość neutralny lekko orzechowy, z kakao i miodem/melasą/syropem z agawy tworzy krem podobny trochę do czekoladowego masła orzechowego lub czegoś podobnego. Robi się ją dokładnie tak samo jak właśnie kakaowe masło orzechowe - wrzuca składniki do młynka do kawy i miksuje aż będzie kremowe. Tylko ze ja nie dodaje oleju tylko trochę więcej miodu.
UsuńJa tą kompozycje bardzo lubię, a jem ją przynajmniej raz na dwa dni.
Nie jem ryb, ani żadnych olejów rybnych, w związku z czym to jest mój słodki i smaczny sposób na uzupełnienie tłuszczy omega 3 w diecie. Siemię jest chyba najlepszym znanym produktem zawierającym jednocześnie mnóstwo omega 3 i do tego w najlepszych proporcjach do omega 6. Tyle, że żeby nie stracić jego właściwości nie można po podgrzewać. Stąd taka a nie inna forma.
wygląda super! i talerz śliczny. chyba niedługo spróbuję sobie coś takiego ugotowac, chociaż raczej na ciepło, nadal strasznie mi zimno po wstaniu z łóżka ;p
OdpowiedzUsuńW takim razie polecam sypialnie na poddaszu/na strychu ;) Jest na prawdę fajna we wszystkie pory roku oprócz upalnego lata - słoneczko ją nagrzewa aż za bardzo. Ale ja też na śniadanie nie przepadam za "miseczkami z lodówki" - wolę coś choć lekko podgrzanego, żeby było letnie - parę stopni cieplejsze od temperatury pokojowej.
UsuńIle pyszności w jednej miseczce:-). Z tyloma pysznymi dodatkami musiała smakować wprost niebiańsko:-)
OdpowiedzUsuńTyle płynów, a taka gęsta? :) Przygody z jaglanką jeszcze nie miałam. Wcinam owsiankę i mannę - ostatnio z przewagą owsianki. Choć przyznam, że czytając przepis miałam wrażenie, że jesteś tak profesjonalnie zaangażowana w to śniadankowanie... :) Fajnie! U mnie zawsze standard - 250 ml płynów, 30 g płatków i rano ma być gotowę w nie więcej niż kwadrans! :)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio testuje różne wydania zup mlecznych z różnymi kaszami, choć zwykle też jem po prostu płatki owsiane. No ale kto inny jak nie ty zaprotestował przeciwko codziennemu zwyczajowi owsianki na śniadanie.
UsuńCo do płynów - kiedy gotuje owsiankę też daje zdecydowanie mniej mleka. Zwykle 40-45 g płatków (mieszanki otrębów, płatków itp.) zalewam wodą właśnie tak 1-2 cm nad poziom, a potem jak wchłoną wodę dodaje 130-150 ml mleka.
Ale kasze i ryż mam wrażenie chłoną go dużo więcej. Ryż na mleku (też jakieś 110 g ) wypił coś koło litra.
Profesjonalnie zaangażowana ? Hm ?
wspaniała :)
OdpowiedzUsuń