Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kulinarna przygoda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kulinarna przygoda. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 9 września 2012

Pod namiotami dzień 2. Proces gotowania owsianki.

Hasło na dziś: Gdzie Elin tam owsianka 

 
Pod namiotami dzień 2. Proces gotowania owsianki.
(to nie jest product placement tylko zdjęcia robione telefonem podłączonym do komputera - to było wyzwanie). 


Na prawdę pyszna owsianka. Z jabłkiem i  mieszanką bakalii - żurawina, rodzinki, pestki dyni i pestki słonecznika, orzechy laskowe.
Cukier pożyczony w kieliszku do wódki.
Garnczek w którym wczoraj podgrzewałam Grzańca.  Więc może być z domieszką czerwonego wina
.
Czysta patologia z jednej strony, a z drugiej przyroda i odpoczynek.:)


I czas powrotu do domu. Obóz po 2 dniach wygląda jak pobojowisko. Jako to po najeździe 20-30 osób naraz.

Jutro zacznę pisać bardziej zborne notki.

sobota, 8 września 2012

Pod namiotami, gdzieś pod Bielskiem :) Poranna owsianka.

Pod namiotami. Gdzieś pod Bielskiem w wiosce. 

 
Palnik i rondelek w plecak i można zrobić owsiankę.

 
Tak - znajomi wcinając buły i kiełbasy byli trochę zdziwieni. Ale chyba się do mojego dziwactwa przyzwyczaili.


Owsianka z suszoną gruszką i musli orzechowym.



Za jakość zdjęć i jakoś notki odpowiada nieznaczny kac i znaczne niewyspanie. Jest fajnie :)

czwartek, 16 sierpnia 2012

Święto pierogów odkryte przypadkiem

Mała ciekawostka znaleziona czwartkowego wieczoru. 


Na Małym Rynku w Krakowie jest festiwal pierogów. Trafiliśmy na niego przypadkiem idąc na spacer, albo właściwie to idąc do sklepu. Są kursy lepienia pierogów, ekspercki konkurs na najlepsze pierogi oraz tytuł najlepszych pierogów publiczności. Restauracje z całego miasta serwujące pierogi wystawiły stoiska i walczą o tytuł pierogarni roku. Są tradycyjne pierogi ruskie, z kapustą i grzybami i z truskawkami. Ale są też bardziej oryginalne z makiem i wiśniami, z kaszą i serem z kaczka i żurawiną. Pieczone, smażone i gotowane. Z sosami i śmietaną. My spróbowaliśmy po 3. I wciąż nie mogę się zdecydować czy najbardziej smakował mi pieczony kupiecki ( z wędzonym serem, borowikami i ziołami) czy ten gotowany z makiem i wiśniami polany śmietaną.


 Głosowanie jest do jutra. Jutro zostaną ogłoszone wyniki konkursu na najlepsze pierogi publiczności.

Fani zdrowej żywności i osoby na diecie  na festiwalu  raczej pierożków dla siebie nie uświadczą. Większość pierogów jest smażona w głębokim tłuszczu. Te gotowane polewane są  "okrasą" w ilości hurtowej, trudno mi powiedzieć gdzie te pierogi przed rzuceniem na smażenie są przechowywane.
Obiektywnie więc rzecz biorąc miła przygoda na 3 pierogi.  Jako przygoda.

A połączenie w smażonym pierogu wędzonego sera, grzybów i ziół jest jak najbardziej do powtórzenia z zaciszu własnego domu.





Za jakość zdjęć przepraszam. Robione przez przypadek więc moim telefonem, który pamięta czasy telefonów bez aparatów.

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Kulinarna przygoda: powrót do przeszłości !

Dziś nie będzie śniadania. Będzie za to coś innego. Kulinarna przygoda: "Powrót do przeszłości", albo wycieczka w PRL .

Dziś rano czekałam godzinę pod drzwiami sekretariatu nie mogąc do niego wejść  ponieważ Panie sekretarki miały imieninki albo inne ciastko z kawą i pogaduchy w dużym gronie w godzinach pracy. Zbyt dobrze się bawiły żeby zareagować na pukanie.

Skojarzenie z  modelem pracy z  poprzedniej epoki było aż nadto wyraźne. Tylko, że  wtedy rano, bez śniadania, absolutnie nie było mi do śmiechu.
Niemniej jednak kiedy emocje opadły, mój chłopak wymyślił dość ekscentryczny sposób na poprawę nastroju. Jak PRL to PRL! Na obiad poszliśmy więc do baru mlecznego, w którym stołował się jeszcze jego dziadek za czasów studenckich (tak - bar jest na prawdę pradawny). 
Rzeczony bar mleczny położony jest zaraz brzy bulwarze wiślanym i prawdę mówiąc robi piorunujące wrażenie (np. nastraja do ucieczki jak najdalej). Myślę, że nie zmienił się wewnątrz, ani na jotę, od dokonania zmian systemowych, a może nawet od czasów wcześniejszych. Jest lepszą rekonstrukcją czasów PRL niż te które można obejrzeć w zagranicznych muzeach. Stara podłoga, piec kaflowy, kubki z oznaczeniem społem. Za ladą chłodniczą kefir, zimny budyń w pucharkach i galaretka. Na ladzie kompot. Za kontuarem Pani z wielką chochlą. Na wielkiej kuchni wielkie gary wszystkiego. Na tablicy na ścianie uzupełniane menu.


I dziwne poczucie, że jak na te warunki to strasznie dużo ludzi bardzo różnej prominencji. Od bardzo porządnych Pań w garsonkach, poprzez ułożonych (lub mniej ułożonych) studentów, po robotników budowlanych, wojskowych, skończywszy na biednie wyglądających emerytach.
Odkąd pamiętam mama powtarzała mi żeby wybierać tylko te restauracje gdzie jest dużo ludzi. I zwykle miała racje. Tylko dlatego zaryzykowałam przygodę z PRL'em.

Rezultaty ? Ten bar mleczny jest bajkowy. Nawet jeżeli w pierwszej chwili chciałam stamtąd uciec.
Z faktów: ma  najniższe ceny jakie dotąd widziałam w jakiejkolwiek restauracji  (za pierogi leniwe 4,5 zł, za ryż z musem jabłkowym i śmietaną 4,3 zł, za budyń 1,8 zł, za jajecznice 2 zł). Porcję dostałam zanim zdarzyłam dokończyć zdanie: ile będę musiała cze....? 
A przy tym....to były najlepsze pierogi leniwe jakie jadłam od czasów dzieciństwa.Były doskonałe. I budyń - dokładnie taki jak gotowała moja niania. 


----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Za wyjście z domu bez śniadania, a następnie precla w biegu pomiędzy jednym budyniem a drugim (jako namiastki posiłku) podziękujmy sekretariatowi katedry kryminologi, która jak mi się wydaje znowu zgubiła moją i tak już raz zgubioną pradawną kartę egzaminacyjną z  semestru zimowego 2 roku.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zdjęcia nie są mojego autorstwa. Jeszcze tam kiedyś wrócę z aparatem żeby pokazać ta ladę chłodniczą.