Wiecie, że są w Polsce takie miasteczka – wcale nie małe - gdzie nie ma komunikacji miejskiej? Gdzie zamiast taksówki można wynająć sobie rikszę (ławkę na kółkach), a w ramach folkloru na ławce przy domu, siedzi starszy Pan w kujawskim stroju i czapce krakowiaka, tworząc na akordeonie coś co nazywa „śpiewaniem poetów” (dziś w repertuarze przykładowo. „entliczek pentliczek....” oraz „kamienna ława. I stół...też z kamienia...siedzę i coś tam moje wspomnienia”).
Ten Pan był na ławce odkąd sięgam pamięcią. Ławkę zabrali, Pan przyniósł stołeczek. A do pracy dojeżdża na trzykołowym rowerze z zieloną przyczepką. W przyczepce wozi akordeon. Czerwony.
Tutaj w czerwcu jest festiwal opery, a na przykład dzisiaj zjazd harleyowy. Dla Panów motocyklistów, w parkowym amfiteatrze zagrała klasyka rocka, a po niej rosyjska gwiazda cygańskiego disco-polo.
Tak - doprowadzało mnie to do szału. Teraz mieszkam na drugim końcu Polski.
I nie umiem się tutaj nie uśmiechać.
czas się zatrzymał w takich miejscach, wspaniałe
OdpowiedzUsuńach. i przy takim wpisie mi nawet śniadania nie brakuje ;)
Usuń