niedziela, 30 września 2012

Wersja Low Fat - ciasto korzenne z Marakeszu. Najepszy piernik jaki jadłam

Duże, sycące i zdrowe śniadanie. Nawet jeżeli zbyt duże - jednak...to przecież śniadanie ?

Śniadanie. Prawdę powiedziawszy w planach było śniadanie całkiem inne (które z pewnością jeszcze wykonam). Niemniej jednak z dwóch powodów plan został zmodyfikowany w sposób znaczący. Po pierwsze z niewiadomych przyczyn obudziłam się głodna jak wilk (albo jak ja) i czekanie na śniadanie ponad czas gotowania owsianki było absolutnie i nieodwołanie niewykonalne ( z tego też względu potrzebowałam czegoś ciepłego i przytulaśnego - jak owsianka). Po drugie - z równych, równie nieoczekiwanych przyczyn maliny i poziomki w ogródku okazały się nadal owocować. A nie zmarnowałabym takiej okazji.
A zatem: owsianka z jabłkiem gruszkąmalinami i poziomkami. Do tego po dużym kawałku ciasta korzennego z Makareszu ( w elinowej wersji: low fat).
Mniam !

 
Ciasta pozazdrościłam wczoraj Bliss i Ashtray. Wiedziałam, że to takie na jakie mam ochotę. 

Wersja Low Fat - ciasto korzenne z Marakeszu
Na razowej mące, z 4-5 łyżkami oleju. 

Ciasto przypomina taki...wschodni piernik. Chyba najlepszy jaki dotąd jadłam w tej kategorii pierników.
Pierwsza warstwa to mięciutkie piernikowe ciasto, ale kardamon i daktyle (i sama nie wiem co jeszcze) n a drugim poziomie smaku, nadają mu pewnej orientalnej nuty.
Wygląda inaczej niż TEN którym się inspirowałam. Dzięki nie dodaniu masła ciasto jest lżejsze, mniej zbite i mięciutkie. Idealne. Jak dla mnie na wersji "low fat" tylko zyskało. 

Przepis (wersja moja)
Składniki:
300 ml mocnej świeżo parzonej kawy
130 g cukru białego
1 łyżeczka melasy czarnej
2 łyżki gęstego syropu wiśniowego
2 łyżki miodu
60 g orzechów włoskich
3 kopiaste łyżki sezamu
2 jajka
2 spore łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
4-5 płaskich łyżek oleju
3-4 łyżeczki przyprawy do serników i mas serowych (kardamon, wanilia - prawdziwa, skórka cytrynowa, skórka pomarańczowa)
1,5 łyżeczki cynamonu
2 łyżeczki skórki z mandarynki w syropie
225 g mąki orkiszowej (mieszanka mąki razowej w różnym stopniu razowości)
110 g daktyli (tyle miałam)
40 g rodzynek

Sposób wykonania:
Keksówkę o długości 23 cm wyłożyć papierem do pieczenia.
Zaparzyć mocną kawę (ja zaparzyłam w kawiarce do włoskiej kawy), i następnie przelać do  sporego garnka. Wstawić na mały gaz, dodając następujące składniki: cukier, syrop wiśniowy, przyprawy (cynamon i mieszankę przypraw, szczyptę soli), posiekane daktyle i rodzynki, skórkę z mandarynki, melasę. Kiedy masa w garnku zacznie przypominać słodki kawowy syrop (składniki się rozpuszczą), wlać olej, dobrze wymieszać i odstawić na kilka minut.
W czasie lekkiego chłodzenia masy mamy czas aby połączyć mąkę z proszkiem do pieczenia, a w osobnej miseczce roztrzepać jajka. To też dobry czas żeby posiekać orzechy.
Następnie (kiedy zawartość garnka lekko ostygnie - będzie lekko ciepła lub letnia)  do garnka z syropem dodajemy sezam i posiekane orzechy oraz naprzemiennie (cały czas mieszając łyżką) mąkę z proszkiem do pieczenia oraz jajka. 
Ciasto wlać do foremki i wstawić do piekarnika.
Piec 45-50 minut w temperaturze 170-180 stopni.
Po ostudzeniu obwinąć papierem lub folią. Jeść następnego dnia.


sobota, 29 września 2012

Owsianka cytrusowa z migdałową i kardamonową nutą

Dzisiejszy poranek ( z powodu telefonu budzącego mnie 8 rano z prośbą o wtrącanie się w cudze życie osobiste, co w konsekwencji odkryło we mnie nowy nieznany mi dotąd potencjał zażenowania) zaczął się prawie o 10 i to frazeologiczną "lewą nogą". 
 Mimo to śniadanie zdecydowanie z top 10 śniadań tego miesiąca (jak nie lepiej).
Owsianka cytrusowa z migdałową i kardamonową nutą: Płatki i otręby owsiane na mleku migdałowym z domową skórką pomarańczową w syropie, jabłkiem oraz mieszanką przypraw (skórka cytrynowa, skórka pomarańczowa, cukier waniliowy, kardamon). Przybrana serkiem wiejskim oraz musli jabłkowo-cynamonowym.
Propozycja zdecydowanie godna polecenia.

Do tego opieczony w piekarniku kawałek kujawskiego rogala z masłem orzechowym i syropem klonowym.
Cykoria z kawą i mlekiem.

A ze względu na "lewonogość" dzisiejszego poranka jeszcze mały kawałek rogala z serkiem białym i dżemem i serkiem białym i miodem oraz trochę orzeszków w czekoladzie. Co mnie wcale, a wcale nie cieszy, bo było to kompulsywne jak sto diabłów, a tego wątku sobie w życiu bynajmniej nie życzę.


Przepis na owsiankę cytrusową i migdałową i kardamonową nutą (bo na prawdę była pyszna):

Składniki (na dwie małe owsianki - takie żeby jeszcze coś do tego zjeść):
45 g opłatków owsianych
20 g otrębów owsianych
230 ml mleka migdałowego
dwie -trzy łyżeczki skórki mandarynkowej (może być inna skórka w zalewie np. pomarańczowa abo grejpfrutowa)
małe jabłko (lub 3/4większego)
płaska łyżeczka gotowej przyprawy do sernika (kardamon, cukier waniliowy, skórka cytrynowa i pomarańczowa)
płaskie pół łyżeczki soli (lub mniej)
opcjonalnie coś do posłodzenia (dla mnie skórka pomarańczowa, cukier waniliowy i lekko słodkie mleko migdałowe to było dość).

Przygotowanie:
płatki i otręby owsiane zalewamy wodą (około 1-2 cm nad poziom płatków). Wstawiamy na gaz i dodajemy jabłko (obrane i pokrojone w drobną kostkę). Kiedy woda odparuje wlewamy mleko i dodajemy skórkę mandarynkową. Gotujemy na małym ogniu do czasu aż owsianka zgęstnieje. Wówczas zdejmujemy z gazu dodajemy przyprawę i sól (oraz opcjonalne coś do posłodzenia).
Ja podałam z serkiem wiejskim i odrobiną musli cynamonowo-jabłkowego.


piątek, 28 września 2012

Ciasto marchewkowo - ananasowe z kokosem

Śniadanie: jogurt naturalny z serkiem homogenizowanym i duszonymi owocami: jabłkiem, nektarynką i ananasem. Kawałek ciasta marchewkowo-anansowego z wiórkami kokosowymi.


Ciasto było pieczone na wczorajsze spotkanie ze znajomymi. Prawdę mówiąc po przekrojeniu go wzdłuż w celu zabrania ze sobą zastanawiałam się czy nie jest mi wstyd je pokazywać.
Zbite, ciężkie, mało wyrośnięte. Zakalcowate jak sam zakalec. A właściwie to nawet nie zakalcowate tylko po prostu bardzo wilgotne, budyniowate. Coś co nie opadło nie mogło być zakalcem, prawda ? Trzeba je lubić takim jakie jest - takie się urodziło.
Przepis inspirowany ciastem Liski z White Plate na ciasto marchewkowo- ananasowe z wiórkami kokosowymi. Ale jego budyniowa struktura to zasługa tego, że nijak nie byłam w stanie dać do ciasta szklanki wiórek kokosowych i 170 g oleju na raz. (Tyle tłuszczu to ja chyba przez miesiąc nie zjadam). Zamiast połowy oleju dałam więc jogurt zmieszany z sokiem z ananasów, a wiórków kokosowych i tak miałam w domu ze 3 łyżki. 
Okazało się jednak, ze ciasto w ograniczonym stopniu zniosło eksperyment, a o tym, że popełniłam błąd w wyliczeniach zorientowałam się już 2 minuty po wsadzeniu go do piekarnika (no bo przecież wiórki to nie tylko miły dodatek, który można dać lub nie. Jeżeli to ma być szklanka to również kwestia struktury ciasta) .
Świat jest jednak miłym miejscem i ciasto mimo swojego podejrzanego fizis wyszło pyszne. Po pierwszym kawałku każdy brał kolejny i jeszcze jeden. Na śniadanie zostało dla nas po jednym.
Dla wszystkich wielbicieli ciężkich, wilgotnych ciast, marchewki i ananasa. 

Z wczorajszego śniadania do zapamiętania: mleko migdałowe gryzie się z masłem orzechowym.

środa, 26 września 2012

Czekoladowy budyń królewski

Budyń królewski, czyli czekoladowy budyń na bogato.
Budyń gotowany z gruszką, bananem, migdałami i daktylami, częściowo na mleku migdałowym. 


 Lubię kiedy moje śniadania są zdrowe, bo potem to już może różnie bywać - obiady, kolacje podwieczorki nie zawsze są w domu, a już na pewno nie zawsze mam na nie więcej czasu niż przejazd tramwajem. To śniadanie nie zajmuje co prawda czołowej pozycji w kategorii "super healthy" (co stanowi chyba jego jedyną wadę), ale przecież tak trudno się oprzeć porannemu, jednostajnemu skandowaniu: "budyń ! budyń ! budyń!"

Czy wam też wydaje się zabawne kiedy producent budyniu pisze na opakowaniu np." 6 sugerowanych porcji produktu" ? Czasem nawet mnie korci żeby rozlać ten budyń na 6 miseczek, tylko po to aby sprawdzić ile tego wyjdzie - 2 łyżeczki, a może 4 ?
Następnym krokiem było by rzecz jasna zjeść 3 takie miseczki.

I proszę trzymać dziś za mnie kciuki - dziś będzie kolejna konfrontacja z Panią w dziekanacie i próba walki z jej spiskiem aby własnym nic nie robienie uniemożliwić mi skończenie studiów.

Przepis -budyń królewski
(porcja dla 2 osób)

Składniki:
1 opakowanie budyniu czekoladowego dobrej jakości (64 g) - ja używam Delecty i tylko te lubię (ma prawdziwą czekoladę !)
750 ml mleka (u mnie pół na pół zwykle i migdałowe)
5 daktyli (pokrojonych)
6 migdałów (pokrojonych)
pół banana
1 gruszka
1 łyżka cukru (10-15 g)
pół bardzo małej płaskiej łyżeczki stewii.

Sposób przygotowania:
500 ml mleka (jakieś 2 szklanki) podgrzewamy na ogniu wraz ze wszystkimi dodatkami pokrojonymi w drobne części (gruszka, daktyle, banan, migdały) oraz cukrem i stewią. Pozostałe 250 ml mleka należy rozmieszać z proszkiem budyniowym. Kiedy mleko się zagotuje, zdejmujemy z ognia i dolewamy rozmieszany w mleku proszek budyniowy. Energicznie mieszamy i gotujemy (cały czas mieszając) około 1 minuty. Przelewamy do miseczek.
Jeżeli zostały nam jakieś owoce/orzechy można budyń dodatkowo nimi posypać.

Orientacyjna wartość odżywcza jednej miseczki (plus cykoria z mlekiem): 410 kcal (Białko 16,5g; węglowodany 71 g, tłuszcz 5,5 g)

wtorek, 25 września 2012

Z mlekiem migdałowym i orzechową granolą

Śniadanie: owsianka na mleku MIGDAŁOWYM z kilkoma daktylami i bananem, łyżką serka wiejskiego i granolą orzechową z rodzynkami.
Cykoria z kawą i mlekiem - ostatnio standardowy napój śniadaniowy.

Może najpierw o mleku migdałowym. Od jakiegoś czasu miałam ochotę spróbować. Było dość drogie, więc decyzja o zakupie była odkładana o kolejne dni. Tylko, że wczoraj dzień miał więcej upadków niż wzlotów i potrzebowałam czegoś optymistycznego. Padło na mleko.
Tym razem się nie zawiodłam. Tj. mleko co prawda w formie: "napić się" jest paskudne, ale w owsiance smakowało pysznie. Jakby dodać do owsianki dużo na prawdę dobrych migdałów. Aromatyczne. Dodatek syropu z agawy sprawił zaś że owsianki wale nie trzeba było dosładzać .



A teraz z rzeczy mniej miłych niż mleko migdałowe. Wydarzenia ostatnich dni skłaniają mnie do decyzji o usunięciu tego bloga. Założeniu na niego stu pięćdziesięciu haseł dostępu, które niestety nie istnieją. Albo zignorowaniu oczywistych faktów i prowadzeniu go dalej, tylko inaczej. Zostawić tu tylko jedzenie. I nic poza nim. 
Jest też inny sposób: postawny sprawę jasno: skoro i tak to czytasz to może przynajmniej nie obrażaj się, że czegoś Ci nie mówię ? Może uznajmy to za bardziej jawny sposób komunikacji. Tak będzie wszystkim milej. 


poniedziałek, 24 września 2012

Powrót do owsianki

Powrót do owsianki
Albo powrót do klasyki. Klasyczne, zdrowe, ciepłe i słodkie śniadanie. W sam raz na jesień.
Owsianka z gruszkami, jabłkami i malinami oraz czekoladą truskawkową.
Jogurt z serkiem homogenizowanym smażonym jabłkiem i malinami.
Cykoria z kawą i mlekiem.
To chyba ostatnie zebrane w tym roku maliny.  Kołysały się smętnie na wpół już nagich krzaczkach. Dżemy w słoikach, słodki syrop i kilka woreczków mrożonych będą musiały pozwolić nam przetrwać zimę.
W zamian zaczęły się orzechy ! :)

Mam jeszcze pytanie do czytelników podziomnika - zmodyfikowałam sposób robienia zdjęć i zastanawiam się czy są lepsze, czy gorsze od poprzednich? Moja nauka fotografii to niestety zabawa w błędy i powtórki, więc rady mi się przydają :)
Przyjmę tez porady w kwestii obiektywów macro.

niedziela, 23 września 2012

Niedzielny placek drożdżowy (oraz recenzja Krakowskiej Karmy)

57 minut po północy to dość późna pora na uzupełnienie notki śniadaniowej, prawda ?
Dzień pełen wszystkiego.
Podobnie jak wczorajszy.
Czyli dobry. 

Jeden dzień poza Krakowem i człowiek budzi się rześki jak poranek. Idzie biegać, nastawiając uprzednio ciasto drożdżowe na śniadaniowy placek. Ciesząc się promieniami słońca i dobrym samopoczuciem. 
Placek drożdżowy przygotowany z przepisy na pieczone pączki ( z tą różnicą, że na mące razowej i z mniejszą ilością masła). Wersja przyspieszona - bez wykrawania krążków.
To chyba moje ulubione drożdżowe ciasto. I zawsze się udaje.

Śniadanie: 3 kawałki drożdżowego placka (częściowo z dżemem truskawkowym i powidłem śliwkowym), jogurt z pieczonym jabłkiem z cynamonem (pieczone, a nie smażone bo piekarnik był jeszcze ciepły i skończyły się zapałki). Cykoria z kawą i mlekiem


Przepis - Placek drożdżowy z ciasta na pieczone pączki

320 g mąki (u mnie 215 g mieszanki mąk orkiszowych i 105 g mąki pszennej)
10 g masła
szklanka mleka
7 g drożdży suchych
50 g cukru
1 jajko

Zagniatane i wyrastanie w maszynie. Następnie przelane do blaszki wyłożonej papierem do pieczenia. Piekarnik nagrzany do 200 stopni. Pieczone 15-17 minut. 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 SUBIEKTYWNA RECENZJA - KRAKOWSKA KARMA

Jeszcze krótka recenzja krakowskiej knajpki Karma, do której w końcu udało się nam wybrać na obiad. Restauracja wegetariańska, przyjazna weganom. Dość droga. Lekko wschodnia. I według wielu hipsterska do bólu. Oczekiwania były duże.

(zdjęcie źródło: http://myzorki.wordpress.com/2011/05/03/espresso-karma-krakow/)

Codziennie spory wybór ciast i śniadań oraz jedno lub dwa dania obiadowe. Tyle samo zup. Mieszkamy prawie po sąsiedzku można więc zawsze idąc w kierunku rynku zerknąć na menu.
Dziś na obiad była faszerowana cukinia albo makaron ryżowy z grzybami shitake oraz zupa jarzynowa z mleczkiem kokosowym.
Wzięliśmy po pół porcji zupy i makaron.

Cóż...może to kwestia wysokich oczekiwań, niemniej jednak...w knajpce było okropnie głośno. Od ludzi, a przede wszystkim od dzieci. Było ich mnóstwo, mimo, że pod względem wystroju i menu raczej nie wygląda na taką przyjazną maluchom. Stereo krzyków, śmiechów, rozmów i płaczu skutecznie zniechęciło by mnie do każdego posiłku.
A skoro już o posiłku mowa...Jedzenie w Karmie jest bardzo, bardzo ostre. Zarówno zupa (a nic w nazwie nie wskazywało) jak i drugie danie. Po wyjściu policzki płonęły nam od żaru, a nasze usta były czerwone jak pomalowane intensywną szminką. To chyba sprawka tony świeżego imbiru.
Dopiero kiedy się już przebiło przez warstwę dominującej pikantności, można było zastanowić się nad smakiem potraw. Owszem - jadłam mniej udane makarony i mniej ciekawe zupy, jednak po Karmie spodziewałam się więcej (i to nie ciut).
Na obronę knajpki trzeba im przyznać, że porcje były na prawdę duże, dość szybko i ładnie podane. Do tego na pewno ze świeżych i zdrowych składników ( choć to od początku stanowiło wyznacznik pójścia właśnie tam a nie gdzie indziej).
W skali szkolnej od 1-6 dostaną 3, choć za brak ostrzeżenia o zagęszczeniu krzyczących dzieci na jednostkę powierzchni powinni dostać -1.

Spróbuje pójść tam jeszcze kiedyś i być może zweryfikować kiepski osąd. Może nie w weekend i może na ciasto. Bo te wyglądały na prawdę pysznie. Istnieje też niewielka (ale jednak) szansa, że byłyby odrobinę mniej pikantne.

sobota, 22 września 2012

Stół w kanapkach


Jutro jest pierwszy dzień jesieni. Kalendarzowej. Choć ta za oknem nie rozpieszcza nas od jakiegoś czasu. To pierwszy weekend od dawna kiedy nie wyjeżdżam daleko. Który próbuje spędzić w domu. Tak aby tego nie żałować.Zbyt dużo rzeczy bywa ostatnio rozregulowane. Zdecydowanie za mało jest poukładane. A przecież się już udawało. Gdzie się podziało ?


Deszcz, zimno i ogólne samopoczucie sprawiły, że wczorajszy dzień można by uznać, za dzień diety z kaszy manny. Kasza manna na śniadanie, drugie śniadanie, obiad i kolacje. Dobrze chociaż że przekąski i czekolada nie były kaszo-mannowe. W wyniku tej rozgrzewającej życie diety dziś rano absolutnie nie było mowy o zupie mlecznej. Jakiejkolwiek.
Stanęło na kanapkach z chlebka pasterskiego:
- dwie z jajkiem, czerwoną cebulką i suszonym pomidorem,
- dwie z białym serkiem i dżemem truskawkowym i
- pół z masłem orzechowym, bananem i miodem.


Do tego jogurt wymieszany z serkiem homogenizowanym z ciepłymi owocami: jabłkiem, gruszką i bananem. 





A teraz czas na sobotnią deszczową wycieczkę. Kierunek: Nowy Wiśnicz.
Miłej soboty

(A to czego na prawdę nie umiem to celebrować dni ważnych - urodzin, rocznic, imienin, dni dziecka, chłopaka itp. Co wcale nie oznacza, że nie chce, albo ich nie planuje. Dziś jest na przykład mój setny wpis na podziomniku - choć nie setne śniadanie - a ja ten temat myślami i literami omijam tak daleko jak się da. )

piątek, 21 września 2012

Prosta kaszka śniadaniowa i ciasteczkowy szał

To mój śniadaniowy blog.
Należą się mu więc śniadania.
Powinnam coś napisać.
Zacznijmy od powodu braku wczorajszej notki. Sponsorowało go nie kiepskie śniadanie (co to to nie!), a upojenie (bynajmniej nie alkoholowe) oraz tradycyjne następstwo wielu upojeń czyli kac (tak jakby moralny). Dostałam w końcu recenzje mojej pracy magisterskiej (bez błędów !Czyli... koniec studiów !) i propozycje jej opublikowania. Po wielkim stresie takie duże słoneczko.
Jeżeli świat pozwoli wydam swoja pierwszą książkę ! (choć polskie realia zapewne pokażą na co je stać i jak zwykle skończy się na serii artykułów).
Książka bynajmniej nie kucharska.

Ale tutaj miało nie być o przestępcach. Tu miało być o poziomkach.
A więc będzie o rzeczonym kacu z punktu wyżej. Jako, że do domu wróciłam pijana szczęściem i nie bardzo wiedząc co z zastaną energią zrobić, zaczęłam lepić ciastka. Z tej euforii psując nakładkę miksera oraz zjadając co najmniej połowę masy do jednych ciastek (nigdy nie umiałam się oprzeć masie złożonej z masła ubitego z cukrem i jajkiem, a do tego było jeszcze masło orzechowe) i co najmniej ćwierć tej drugiej (zrobionej z powodu tego, że poprzedniej tyle zjadłam, a ciastek jest mało).
Ostatecznie obudziły mnie dziś na kuchennym blacie cztery słoiki nowych kruchych ciastek i okropna niechęć do słodyczy (plus poczucie bycia lekko chorą). A wraz z nimi potrzeba dań prostych - niemalże ascetycznych.
Pomyślałam więc o jakiejś nieudziwnianej, mlecznej owsiance, na którą - jak możecie się domyśleć - skończyły się płatki. Suma summarum wyszła manna. Dla mnie z łyżką domowego dżemu z truskawek.
Druga połówka wyraźnie nie zbratana z wizją ascetyzmu w śniadaniu miała jeszcze talerzyk ciastek (jedne to ciastka na maśle orzechowym z nutellą - przepis, a drugie kruche z melasą i gorzką czekoladą - przepis ; modyfikacje w obu przypadkach to mąka razowa orkiszowa; przy drugich ciasteczkach ciemny brązowy cukier został zastąpiony jasnym i łyżką czarnej melasy).

 
Śniadanie: kasza manna na mleku sojowym i zwykłym, z łyżeczką otrębów owsianych i 2 łyżeczkami dżemu truskawskowego, ciastko z masła orzechowego i nutelli. Cykoria z mlekiem i kawą.

Wróżba z kaszy manny wyszła pomyślnie (choć jej proces gotowania był jedną wielką alchemiczną niewiadomą - "trochę tego, a tego za dużo, więc więcej tego i trochę tamtego...uwaga - bo wybuchnie !"). Śniadanie było pyszne i jak to bywa z dobrym, ciepłym, mlecznym śniadaniem - od razu świat zrobił się po nim nieco bardziej znośny, a wraz z nim moje poczucie bycia chorą straciło na intensywności.
Zapowiada się więc całkiem niezły dzień. 


W gwoli wyjaśnienia: w pechowa środę od śliwek Pani promotor nie miała czasu i musiałam przyjść wczoraj. A na dżem do manny zdecydowałam się już po zrobieniu zdjęć.

środa, 19 września 2012

śliwka - zbieracz burzy

Nie wstawię dziś śniadania bo nie jestem z niego dumna. Więcej nie użyje do niczego śliwek. No może do ciasta.  Nie panuje nad nimi. Wprowadzają chaos.  Jest ich zawsze za mało albo za dużo. Są byt kwaśne lub zbyt słodkie. Jogurt śliwkowy nie pasował do owsianki.
Śliwka - nosiciel chaosu. Naznaczony przez spaczeń. Siewca wiatru. Zbieracz burzy.  

A to nie jest dobra wróżba na dzisiejsze spotkanie z promotorem.

wtorek, 18 września 2012

Kulinarna mapa Elina - przystanek Przemyśl



Owsianka wszędzie dobra, ale w domu najlepsza :)
 U góry śniadanie, na dole "kulinarna mapa Elina- przystanek: Przemyśl"


Śniadanie (genialne, sama nie wiem czemu -może przez porównanie do ostatnich kilku dni?). Owsianka na mleku sojowym (z omega 3), z gruszką i daktylami. Ciepły jogurt z musem jabłkowym, cynamonem i syropem klonowym. Cykoria z kawą i mlekiem. 



Lubię wyjazdy i lubię powroty. Niektóre jednak wycieczki są mniej udane niż inne. Tak samo z powrotami. Niektóre są nie do końca udane. Wczorajszy powrót to jeden z tych złych, kiedy po nocnej podróży pociągiem całkiem świat nie chciał znowu pozbierać się w jedną całość. Kiedy z braku snu i konieczności pójścia do pracy sprawia, że na śniadanie je się nutelle zagryzając płatkami do mleka prosto ze słoika. Brak energii, snu i możliwości koncentracji. Koszmar.
Nic jednak nie motywuje do życia bardziej niż godzinka równego, miarowego biegu po kilku dniach przerwy. 


KULINARNA MAPA ELINA - przystanek Przemyśl
Co zaś do samego Przemyśla. Chciałam tu umieścić jakaś mała kulinarno-ciastkową recenzje tego miejsca, ale nie jest to tak proste jak sadziłam. To przede wszystkim małe i urokliwe miasteczko, z wielkim potencjałem dla uroczych małych kawiarni. Takich w starym stylu. Potencjałem całkiem niewykorzystanym.
Są tam może w centrum 3 kawiarnie: jedna nowoczesna, jedna próbująca być przytulna i jedna bardziej alkoholowa niż kawiarniana. Restauracji praktycznie nie ma. Poza nieodmiennie mnie fascynującym tworem czyli „tradycyjna galicyjską pizzą po przemysku”, podawana m.in. z kaszą gryczaną. Nie udało się nam jednak z wielu przyczyn jej spróbować., ale z pewnością przy najbliższej okazji będzie to jeden z pierwszych punktów programu.

Cukierni jest za to w Przemyślu od groma. Żadna jednak nie przykuła mojej uwagi. Wszystkie w stylu przypominającym mi trochę PRL – idealnie zbite i zwarte kostki ciastek, w żaden sposób nie przypominające tych domowych.

Nie oznacza to jednak, że nie ma na kulinarnej mapie tego miejsca punktów, które warto odwiedzić. Moja uwagę przykuł przede wszystkim ogrom malutkich sklepików spożywczych, które w dużych miastach od dawna nie istnieją. I nie to, ze było ich 2-3. Taki mały sklepik, z bułkami w koszach, panią za ladą i cukierkami w słojach był na każdym kroku.
Drugą rzeczą był targ. Jest w przemysłu nieopodal kamiennego mostu targ warzywno-owocowy (a tak naprawdę to z mydłem i powidłem). Można tam za grosze kupić ogrom pięknych, świeżutkich owoców i warzyw, mleko od krowy i kozy od bab, masło, ser, świeże przyprawy w związkach. Niby w Krakowie są takie 4, ale to było torcie co innego. Może to przez to, że wszędzie słychać było mieszaninę języków i to wychodnie „zaciąganie”?
Ostatnią rzeczą która mnie rozczuliła był chleb. Kupuje się go w kawiarni. Piecze go jej właścicielka. Bochny w koszu leżą na ladzie. Ponoć ukraińska receptura. Najsmaczniejszy był ten z czarnuszką.

Podsumowanie ? Przemyśl jest uroczy. Ma piękne ścieżki rowerowe (np. ta zakończona opuszczoną cerkwią w polach), ładną zabudowę, piękne (choć zaniedbane) domy, jak się okazało ciekawą młodzieżową muzykę (np. trafiliśmy na koncert folk-death metalu – całkiem niezłego). Niepowtarzalny dworzec, urocze wioski dookoła. Jest cichy, spokojny i znacznie czystszy niż Kraków. Kulinarnie jednak leży i pokwikuje smętnie.


niedziela, 16 września 2012

"Gdzie Elin tam owsianka"

Śniadanie sobotnie i niedzielne.

Coraz bardziej upewniam się, że hasło „gdzie Elin tam owsianka” ma przyszłość.
Otóż:
W piątek późnym popołudniem przyjechaliśmy do Przemyśla. Taka weekendowo-wakacyjna wycieczka puki jesień jest wczesna.
Do dawno niewidzianego wujostwa. I jakież było nasze zdziwienie kiedy przy kolacji wypływa temat wspólnego śniadania nazajutrz rano i okazuje się, ze wujostwo co dzień na śniadanie je owsiankę i uprzejmie zapytuje czy nie chcielibyśmy czegoś bardziej „normalnego”.
Tak -to jedna z tych miłych i zabawnych wielkich niespodzianek. 


Wujostwo oczywiście owsiankę je nieco inną. Gotowaną wyłącznie na mleku, niesoloną i z odrobiną miodu lub brązowego cukru. Ich owsianka trochę przypomina tą mojej mamy.

Po małej owsiance zawsze obowiązkowe kanapki z ukraińskiego chleba z czarnuszką (pyszna, bardzo aromatyczna przyprawa), serkiem kozim i do wyboru: pomidorem lub dżemem i ciasto. Sernik lub domowe pieguski oraz zielona herbata do picia.
Śniadania więc jadłam duże. Z przykrością jednak stwierdzam, ze ich dokumentacja fotograficzna nie jest szczególnie rozbudowana, bo nieco głupio było mi pstrykać zdjęcia jedzenia w trakcie. Zarejestrowałam jednak owsiankę, a po śniadaniu po trochu całą resztę.

piątek, 14 września 2012

Genialna owsianka z chrupaczami albo domową mieszanka studencką.


W drodze do Przemyśla. Ponoć na wysokości Sędziszowa. W pociągu który o dziwo ma gniazdka i inne takie.
Dla mnie przemyśl to daleki wschód. Najdalszy na jakim chyba byłam.

W drogę ruszyliśmy zaraz po nieprzyzwoicie wczesnym śniadaniu.

A noc była dziś krótka. Jeszcze bardziej nieprzyzwoicie krótka niż wczesność śniadania. Wszystko dlatego, że wbrew instynktowi samozachowawczemu zaczęłam szukać wczoraj w nocy nowego obiektywu. Takiego by godnie i rozmaicie uwieczniać nim owsianki. Efekty ? Cóż...Zaczerwienione od niewyspania oczy się liczą?
Po kilkugodzinnym nocnym randez vous z internetową przeglądarka, poddałam się ostatecznie patrząc smętnie jak obiektywy jeden po drugim (ze swoimi cenami) umykają truchcikiem z mojego pola widzenia.

Owsianka z bananem, jabłkiem, domową mieszanka studencką i serkiem wiejskim.
W sam raz na długi ciężki dzień.

Z domową mieszanką studencką to było jakoś tak, że wczoraj około północy spostrzegłam, że kupiona do śniadania jak najbardziej kupna mieszanka studencka dziwnym trafem zniknęła w znaczącej części z miejsca swojego położenia. Zostało z niej kilka smętnie wyglądających rodzynek, jedna żurawina i 2 migdały (plus trochę drobiazgów). Co się z nią stało ? Ja tam nie wiem, ale mam dziwne wrażenie, że wiem kto był w to zamieszany.
O północy przeszukałam więc szafki kuchenne i odmęty lodówki w poszukiwaniu różnych chrupiących (tzw. chrupacze) lub suszonych pyszności. Pootwierałam orzechy, pokroiłam bakalie, dosypałam czegoś z jednego i drugiego woreczka i nagle się stała. Domowa mieszanka studencka.

Sposób przygotowania (dla 2 osób):

Składniki:
1 jabłko
pół banana
270 ml mleka
60 g płatków owsianych
10 g otrębów owsianych
60 g domowej mieszanki studenckiej
150 g serka wiejskiego
pół łyżeczki cukru
pół łyżeczki soli
szczypta stewii

Płatki i otręby, oraz połowę mieszanki studenckiej zalewamy wodą, tak aby pokryła ona całość (plus około 1-2 cm nad poziom). Wstawiamy na gaz. W trakcie gotowania wkrajmy jabłko. Kiedy wchłonie się cała woda dolewamy mleka i wkrawamy banana. Następnie gotujemy aż owsianka stanie się gęsta. Zdejmujemy ją z gazu, dodajemy soli i cukru i stewii. Przelewamy do miseczek. Nakładamy serek wiejski (po pół opakowania do każdej) i posypujemy resztą mieszanki studenckiej.




czwartek, 13 września 2012

Ulubiona kaszka manna

Powoli opanowuje nowy tryb życia i nauki. Przestaje wracać do domu jako zombie którego nie powstydziłby się żaden domorosły twórca horrorów klasy od E do G. Zaczyna być fajnie.

Śniadanie:
Ponownego odkrywania kaszy manny część dalsza. Tym razem całkiem inne wydanie czyli kaszka manna z daktylami i bananem, polana syropem klonowym :) W przypływie ekspresji posypana jeszcze musli. Do tego jogurt naturalny z domowym powidłem śliwkowym. Cykoria z kawą i mlekiem.
Podobnie jak w przypadku owsianki kaszka z daktylami i bananem ląduje na szczycie mojej listy ulubionych wersji kaszki manny

Proporcje do kaszy manny (dla 2 osób)
65 g kaszy manny
550 ml mleka (troche ponad 2 szklanki
30 g daktyli (chyba 6-7 sztuk)
85 g banana (1 mały banan)
6 g cukru (duża łyżeczka)
szczypta stewii
1/2 łyżeczka soli
syrop klonowy według uznania

Sposób wykonania: mleko wlewamy do garnka. Dodajemy pokrojone daktyle i banana. Wstawiamy na ogień. Następnie dodajemy kasze mannę, cukier, i sól. Gotujemy około 5 minut często mieszając. Po zgęstnieniu przelewamy do miseczek i polewamy syropem klonowym


Z dziwnych i nietypowych połączeń smakowych pragnę wszystkim polecić moje wczorajsze drugie śniadanie: tradycyjny chleb cebulowy z serkiem tartar grzybowym, wędzonym tofu i pomidorem z odrobiną soli. Jest genialne. 


środa, 12 września 2012

Wróżenie z kaszy manny


Zaspałam dziś niemiłosiernie.
A to dlatego, że świat wczoraj zrobił mi głupi kawał i wcale nie chciałam go dziś od rana oglądać. Tak podświadomie. I tak właśnie brzmi moja wersja wydarzeń.
Planowana od roku wycieczka do Lwowa nie wyjdzie, bo...nie sprawdziłam daty ważności mojego paszportu. W ogóle zapomniałam, że paszport jest jeszcze potrzebny. A jego ważność skończyła się dokładnie 1,5 miesiąca temu.



 Rumunia nie ma już paszportów. A Ukraina....

Ale śniadanie wyszło na prawdę pyszne, co poczytuje za dobrą wróżbę na przyszłość. 


Kaszka manna (tak dobra, że na początku nie chciałam jej "psuć" dodatkami, potem jednak z odrobiną syropu wiśniowego), na cukrze i mleku 2% (540 ml mleka na 63 g kaszki i łyżkę cukru - dla 2 osób).
Jogurt z serkiem homogenizowanym, syropem klonowym oraz smażonymi jabłkami i bananami.
Cykoria z kawą i mlekiem

Mój prywatny sposób wróżenia: jeżeli sniadanie jest dobre, świat też będzie.  A kiepskie śniadanie zapowiada kiepski dzień. Efekty klątwy może zneutralizować jedynie na prawdę dobre drugie śniadanie.

wtorek, 11 września 2012

Wampiryczny budyń śniadaniowy


Tytuł dzisiejszego śniadania sponsoruje moje pierwsze skojarzenie z jego zdjęciem, kiedy już ukazało się w pełnej krasie na ekranie komputera. .
Słodki i gęsty, lekko palony syrop wiśniowy autorstwa mojej mamy prezentuje się na nim niczym ciemnoszkarłatny przedmiot uwielbienia wszystkich wampirycznych bożyszcz nastolatek. 
Nieprawdaż ?
Alternatywną nazwą był true blood ;)

Budyń waniliowy z prawdziwą wanilią (słodzony w 1/2 cukrem w 1/2 stewią) i domowym syropem wiśniowym .
Jogurt naturalny z serkiem homogenizowanym, miodem i mango.
Cykoria z kawą i mlekiem.

Mango miało już dość czekania na swoją kolej do zjedzenia więc nie było szczególnie fotogeniczne i nie chciało podjąć współpracy poprzez pokrojenie się w kształtną kostkę.

Co do budyniu na prawdziwej wanilii, jeżeli ktoś go jeszcze nie jadł to szczerze polecam. Jest na prawdę pyszny, bardzo gęsty, a przy tym Delecta patrząc na skład nie bawi się w urocze marketingowe oszustwo i na prawdę jest tam wanilia (a nie promil wanilii i kilka procent waniliny).

Wiem - wczoraj nie było notatki, ale tak na prawdę nie było o czym pisać. Śniadaniowy eksperyment nieco mi nie wyszedł (owsianka na soku z granatu), a idąc za przykładem owsianki dzień też jakoś nie chciał być od niej goryszy.
Wieczór  wynagrodził mi jednak po stokroć niedostatki dnia. Za co jestem wieczorowi wdzięczna.