niedziela, 2 września 2012

Przemyślenia Elina nad jedzeniem:

O ustroju świata:
Zdrowe i rozsądne odżywianie w moim przypadku kończy się tam gdzie zaczyna się "zrobić na termin pracę", albo "dużo pracy umysłowej na już". Chociażbym wówczas chciała nie jeść czekolady to sztuka taka nie wyjdzie. Choćbym nawet nie miała na nią ochoty. Mój mózg jest bowiem cukrożerny. Jeżeli ma zrobić coś na co nie ma ochoty w dużym zakresie, bez bardzo skoncentrowanego paliwa nie ruszy. Dziś dotarło do mnie, że to właściwie trochę straszne.
Na szczęście mózg posiada również drugą kieszonkę odpowiedzialna za potrzebę sportu. Dzięki niej prostują się zgarbione nad komputerem kręgosłupy i spalają kalorie z tabliczek czekolady.
To w sumie miło, że ktoś tak skonstruował świat, prawda ? Że wszystko jest na swoim miejscu, a na każde yin znajdzie się yang, a na każdą łaciatą milkę - bieżnia do biegania.


Z drugiego śniadania:
Jem czarny chleb z sojowym salami posypanym przyprawą do karkówki. Co TY - możesz wiedzieć o jedzeniu mięsa ?
Od jakiegoś czasu szukam nowych i prostych, nieznanych mi smaków. Kiedyś byłam wegetarianką tak silnie ideologiczną, że nie byłam w stanie tknąć szynki z soi. Mój organizm chciał pokazać światu jak to bardzo nic mu nie brakuje.
Coś wam powiem: sojowe salami smakuje jak czipsy bekonowe. Tyle. Mięsożerni znajomi orzekli to samo.

Plackowa prababcia:
Patelnia na placuszki (jajka, albo burgery) to nie wymysł naszych czasów. Wiecie - taka z dużą ilością okrągłych wgłębień. Serio. Spacerując po pchlim targu w niedziele zobaczyłam na stoisku z żelastwem wszelakim, prababcie nowoczesnych teflonowych smażarek plackowych. Żeliwna, ciężka, lekko pordzewiała patelnia plackowa na kuchnie węglową. Cóż. Pozostaje zapytać tylko -  czy takie w misie tez produkowali ?

Jak zrobić...Czyli zagubieni nad talerzem?
Przejrzałam dziś statystyki mojego bloga. Pewnie też czasem was ciekawią. A tam jest takie pole które pokazuje po czym ludzie wyszukują w google wasz blog. Słowa kluczowe. Wszelkie poszukiwania przepisu na owsiankę i ryż na mleku były zawsze mile przyjmowane i całkowicie prze mnie rozumiane. Podobnie jak na nisko tłuszczowe ciasta albo zapytania o pomysły na śniadanie. Ostatnio jednak google wyraźnie robi ludzi w konia, a ścisłej rzecz ujmując w barana na szpikulcu. Proszę podnieść ręce (te 5 osób) które szukały u mnie hasła: jak mają zrobić kebeb. 


28 komentarzy:

  1. lubię czytać Twoje przemyślenia Elin :) więcej takich postów poproszę!
    a tą patelnię żeliwną kupiłabym, choruję na stare kuchenne akcesoria :D
    sojowe salami jest fuuuuuj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zawsze wynik wspomnianej wyżej zbyt dużej ilości czekolady we krwi. Kiedy zaczynam mieć 150 tysięcy myśli na sekundę (tylko zwykle nie w tym kierunku w którym akurat potrzebuje). Stan u mnie często obserwowany. Mam znajomą która w ten sposób reaguje na kawę.

      Ta patelka niestety była bardzo ciężka i zardzewiała. Ani jej powiesić na ścianie ani użyć do gotowania. Sama uwielbiam różne stare naczynka, sztućce, widelce, miseczki i dzbanuszki i o ie mogą się do czegoś przydać to kupuje.

      Ej tam - sojowe salami smakuje jak...jak czipsy. Ja mogłabym nawet je jeść. Fajnie się komponuje z takim naprawdę ciemnym, pełnoziarnistym chlebem.

      Usuń
  2. Lubię Twoje posty.
    Proszę o serduszkową patelnię! A jeśli chodzi o wyszukiwanie google, u mnie w bitwie o najciekawsze wyszukania póki co wygrywa "praga zdechły koń". ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. czekolada - samo zdrowie! tego się trzymajmy :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Na szczęście mój mózg nie jest aż tak cukrożerny, i rusza też bez paliwa w postaci czekolady, ale to fakt cukry proste dają dużo energii na start ;)
    A mnie zaintrygowały ostatnio sojowe parówki, nigdy nie jadłam takiego cuda i jestem ciekawa jak smakują...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jadłam, są wg mnie o wiele smaczniejsze od normalnych parówek. Spróbuj, jestem praktycznie pewna że Ci posmakują :)

      Usuń
    2. ja sojowe parówki jadłam dawno temu i prawda jest taka, że są i dobre i złe - kwestia firmy. Nie wiem czy są podobne do zwykłych bo na prawdę nie mam nawet cienia wspomnień na ten temat. Nie jestem ich wielką fanką, ale da się je fajnie przyrządzić np. smażone na maśle z warzywami :)

      Usuń
    3. Ja jadłam firmy Polsoja, smakowały mi bardzo. W zwykłych parówkach strasznie czuć podczas jedzenia ten cały tłuszcz, poza tym konsystencja jest jak dla mnie obrzydliwa ;) a w sojowych tego nie ma. Są zbite i nietłuste.

      Usuń
    4. Skoro są lepsze od tych mięsnych, to jest choć niewielka szansa na to, że mi posmakują, bo za mięsnymi nigdy jakoś specjalnie nie przepadałam. Może uda mi się trafić gdzieś na tę Polsoję ;)

      Usuń
    5. Ja kupilam w Kauflandzie.

      Usuń
  5. Powtórzę mało oryginalnie za dziewczynami - bardzo lubię Cię czytać, masz zawsze ciekawe przemyślenia i tak lekko piszesz. Chętnie bym pobuszowała na pchlim targu, nigdy w takim miejscu nie byłam.
    Jak zrobić kebab... nie wiem, czy wygra z moim "jak naprawić toster" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku - miło mi to czytać :)

      Pchle targi są w większości większych miast. Na pewno w Krakowie (i to dwa), widziałam tez w warszawie, a nawet we Włocławku (to takie miasto obok mojego rodzinnego - a to na prawdę nie jest metropolia. Znajomy mówił, ze u nich w Katowicach też jest.

      Usuń
    2. No tak, czyli daleko ode mnie :D

      Usuń
    3. Skoro są w wielu miastach to u Ciebie może też. A skąd pochodzisz ?

      Usuń
    4. Uwierz, nie ma. Zamosc, miescina w lubelskim ;)

      Usuń
    5. Za to ładne i historycznie ciekawe :)

      A co do stylu pisania - 100 lat temu (albo 6) - chciałam zostać dziennikarzem. Zostałam prawnikiem. I coraz mniej mi się ten fakt podoba.

      Usuń
    6. Racja :) bylas?

      Ja chcialam isc na filologie polska, skonczylam hotelarstwo i gastronomie, a zostalam specjalista ds rozliczen ;)

      Usuń
    7. Nie - za to jest miejsc na liście "kiedyś pojadę i zobaczę".

      Rozliczenia...podatkowe pewnie brrr...to rzecz której się boje, a prawo finansowe po jednych ćwiczeniach i jednej ustawie sobie odpuściłam...

      Usuń
    8. Nie nie, absolutnie nie podatkowe. Rozliczenia gotowki ;)

      Jak juz nastapi to `kiedys`, to serdecznie zapraszam do siebie na placki :)

      Usuń
  6. Moj mozg jest także uzależniony od cukru, niestety ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Mi nie trzeba dużego kopa na ruszenie. Co więcej, czasem w czasie nauki/pracy nad czymś wolę sobie poćwiczyć, żeby mi się lepiej myślało.

    OdpowiedzUsuń
  8. Aż popadłam w refleksję, lubię takie przemyślenia :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Dużą przyjemność sprawiło mi czytanie Twoich przemyślen. Zaraz sięgnę po starsze posty, bo jestem tu po raz pierwszy...Wiesz, że taka patelnia w kształcie głowy misia wisi u mnie w sklepie? I to bardzo nowoczesna, teflonowa! Ah, ja też jestem uzależniona od czekolady, ale gorzkiej, po mlecznej dostaję szalonego kaszlu i gardło drapie mnie tak, jakbym wypiła co najmniej porządny łyk czegoś mocnoprocentowego :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetnie piszesz :) Podziel się czekoladą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne - została mi jeszcze taka z tofii i orzechami laskowymi. Aż się ciesze na jej otwarcie. Biała niestety dziś uległa przetworzeniu na energię :)

      Usuń
  11. cieszę się, że odwiedziłaś mojego bloga i zapraszam ponownie : )) sama bardzo lubię Twój blog za to, że jest inny niż wszystkie. Taki...nietypowy :)

    OdpowiedzUsuń