niedziela, 30 grudnia 2012

Omleciki z kremem orzechowym


 Mam nastrój na smażenie placków, choć przyznaje że nadal nie jest to moja ulubiona czynność przed śniadaniem. Zanim je usmażyłam zjadłam masę różnych rzeczy które wpadły mi w ręce. A ze wszystkich placków najbardziej lubię omlety ;)
O moim poświeceniu da ich stworzenia świadczy fakt, że popsułam wczoraj mikser i omlety ubijałam mikserem ręcznym ;)

Omleciki orkiszowe z kremem z malin i riccoty oraz kakaowym kremem z orzechów włoskich i miodu (i riccoty).
Karmelowa inka z mlekiem
Wiedziałam że własnoręcznie wykonane konfitury malinowe to będzie hit tej zimy. Wczoraj otworzyłam pierwszy słoik, a już nie ma połowy.

Niedługo potem jeszcze 3 kanapki z chleba żytniego z serem, pomidorem i majonezem oraz kawałeczek ciastka czekoladowego.
Herbata czarna. Z niewiadomych mi przyczyn mam dziś wilczy apetyt :)

Przepis na omlety (dla 2 osób)
4 jajka, na każde jajko 2 płaskie łyżki mąki (u mnie orkiszowa), szczypta soli, łyżka cukru, odrobina sody oczyszczonej.
Ubijamy sztywną pianę z białek z odrobiną soli, dodajemy żółtka, mąkę i cukier oraz sodę. Mieszamy dobrze i po chwili smazymy na rozgżanej patelni  po obu stronach (na małym ogniu) :) 

Dziś wersja mniej puchata za to 2 omlety zamiast jednego ;)

****
Wczoraj byłam na Hobbicie. Przypominałam sobie jak bardzo cenię sobie ten świat, mimo że sądziłam, ze stara fascynacja coraz bardziej odchodzi w niebyt.
Jackson podjął na prawdę dobrą decyzje dzieląc na 3 części jedną książkę. Ekranizacja jest dość dokładna i kanoniczna (przy tym na 3 częściach więcej zarobi) . Momentami nawet pewne sceny się dłużą i są nawet lekko nudne (osobiście zasnęłam na goblinach). Niemniej jednak uważam to bardziej za zaletę niż wadę.
Jedynym wyraźnie nie bardzo kanonicznym momentem była chyba scena Radagasta, choć przyznam że ta jego interpretacja była tak słodka i urocza ( z jeżem Sebastianem, chatynką w lesie i zaprzęgiem z królików), że nie jestem w stanie mieć o to do reżysera pretensji.
Jest też rzecz jasna kilka bardzo hollywoodzkich scen rażących swoją rubasznością albo popisowością, ale powiedzmy, że nie bolą one tak bardzo jak w ekranizacji Władcy (nie ma jeżdżenia na snowboardzie przez blond elfa w peruczce który jednocześnie strzela z łuku i walczy mieczem, albo bekającego w pałacu Gimliego, którego potem trzeba stawiać na skrzynkach).
Aktor grający Gandalfa bardzo się postarzał, a odtwórca roli Bilba kojarzył mi się z takim możliwie najbardziej klasycznym brytyjskim aktorem ze starszych angielskich filmów komediowych (takich z czasów jasia fasoli), których nazwy teraz nie umiem sobie przypomnieć. Kucyki krasnoludów przypominają mi jak bardzo kiedyś chciałam dobrze jeździć konno, a jednocześnie jak wielkie konie mnie przerażały (tak – ja uczyłam się jeździć na kucu nie na koniu). Na dodatek przypominają trochę owieczki. Było wiele przywołujących wspomnienia scen, moja ulubiona muzyka z hobbitonu i pięknie zrobiona pieść krasnoludów – tak różna od tej która wypływa z polskiego tłumaczenia Skibniewskiej. Na dodatek pierwszy raz w historii kina widzimy chyba krasnoludzką kobietę ;)
Naprawdę miło i sympatycznie mi się oglądało. 

***
Co do wczorajszej notatki. Tak - jestem dyslektykiem - pisałam już o tym kiedyś. Nie zdążyłam wczoraj zrobić korekty. 

sobota, 29 grudnia 2012

Naleśniki nieziemsko pyszne. Naleśniki obłędnie zdrowe

Propozycja na zdrowe sobotnie drugie śniadanie

O tym, że tłuszcze w diecie są niezwykle ważne nie trzeba nikomu przypominać. Nie muszą być jednak zbędnym dodatkiem, nie muszą psuć smaku potraw. Mogą być najpyszniejszą rzeczą na świecie. Przepis polecam szczególnie fanom i fankom masła orzechowego, które to jednak masło bije na głowę. A całość przygotowuje się w czasie smażenia naleśników.

3 pasty do naleśników.
3 smarowidła o kremowej konsystencji, fenomenalnym smaku i pełne najzdrowszych tłuszczy, witamin i minerałów.
Jeden przypomina nieco kakaowy, płynny marcepan. Drugi ma w sobie coś z nugatu albo nadzienia do pralinek. A trzeci to odrobina pysznej klasyki.
Jestem gotowa porzucić dla nich nutellę.

Kremy są surowe (niepodgrzewane, niepieczone) kręcone bezpośrednio przed podaniem - nie tracą więc żydach substancji odżywczych, w szczególności zaś najwartościowszego tłuszczu (m.in. omega 3).
W naleśnikach smakują genialnie choć ja najchętniej zjadła bym je łyżeczką prosto ze słoika (albo młynka). Myślę, ze swobodnie można ich użyć również do smarowania innych placków, gofrów, tostów albo nawet jako kremy do ciast. 

(na zdjęciu krem z orzechów włoskich i kakao)

Idealne naleśniki z 3 zdrowymi i naprawdę pysznymi kremami:
  • delikatnym krem migdałowo-kakaowym (potrzebne składniki: migdały, miód, kakao, riccota)
  • pasta z orzechów włoskich i kakao (potrzebne składniki: orzechy włoskie, miód, kakao, riccota)
  • nadzienie z nutelli, bananów i riccoty (potrzebne składniki: nutella, banany, riccota)
(na zdjęciu krem migdałowo-kakaowy)

Technika robienia kremów w każdym przypadku taka sama: w młynku do kawy mieliłam orzechy/migdały (około 50 g). Następnie dodawałam czubatą łyżeczkę miodu (lub 1,5) oraz 1/2 łyżeczki kakao. Ponownie mieliłam pastę do połączenia składników. Na koniec do masy dochodziły jeszcze około 2 czubate łyżeczki riccoty. Podane proporcje można dowolnie zmieniać. Dodać mniej lub więcej miodu (lub miód zastąpić np. syropem z agawy), zmniejszyć lub zwiększyć ilość kakao albo serka.
Riccota nadaje kremom piękną gładką konsystencje :)


Podstawowy przepis na naleśniki:
1 szklanka mleka
1 szklanka wody
pół łyżeczki soli
1 i 1/3 szklanka mąki (u mnie mieszana – razowa i biała)
łyżka oleju

Podane składniki wymieszałam mikserem i smażyłam na suchej patelni.
Z podanych proporcji wychodzi około 10-12 cienkich naleśników o średniej średnicy.

Naleśniki przekładamy kremami i podajemy tym których lubimy najbardziej.

piątek, 28 grudnia 2012

Kutia na ciepło

Moja pierwsza w życiu prawdziwa kutia.
To prezent z którego najbardziej ucieszyłam  się w te święta.
Kutia smakowała dokładnie tak jak sobie ją wyrażałam :)

Śniadanie: kutia podana na ciepło z jogurtem naturalnym. Pseudokawa  z mlekiem.

****
Wszyscy czegoś od nas wymagają, czegoś chcą, a w zamian dają tylko to co im sprawia radość. Ot - smutna prawda ostatnich dni. Rozważamy kupienie zwierzaka. Jest lepszy od ludzi.

czwartek, 27 grudnia 2012

Owsianka odtruwająca

Owsianka z truskawkami i maślanką truskawkową. I wszytko wraca do normy. Cóż – jest pewną powtórką z rozrywki. Chyba była niedawno, ale czy to ważne ?
Do tego kawałek zdrowego czekoladowego ciasta z mandarynkami, pieczonego na migdałach. 



Sporo sobie myślałam o sporze tych co uważają że świątecznie „niezdrowo” to dobrze i tych co myślą inaczej.
I dochodzę do wniosku, że jeżeli ktoś tak krytykuje owsiankę na śniadanie w święta, sam wcinając majonez z sałatką i utytłane w maśle pierogi ; co więcej uważa, że inne postępowanie to jakiś zły objaw, to chyba on tej owsianki i tego całego zdrowego odzywania po prostu nie lubi, a na co dzień biedak męczy się „dla zdrowia”. To bardzo smutne, że ludzie każdego dnia w imię diet i zdrowia odmawiają sobie tego co tak lubią. I nie wiem prawdę mówiąc co tu jest zaburzeniem, a co nie.
Ja jednak z pełnym szczęściem wróciłam do michy parującej słodkiej owsianki i przepysznej kawy. Na niezdrowe podjadając łyżką nuteli w drugim śniadaniu :D I w końcu wszystko jest na swoim miejscu.
To chyba wielkie szczęście na prawdę lubić placki smażone na suchym teflonie i mleczne zupy. Święta są w końcu dwa razy do roku, a zwykłe śniadania codziennie. I tak mam przewagę :D

Przepis na owsiankę truskawkowo-jogurtową:
Owsiankę gotujemy jak owsiankę klasyczną. Jeżeli mamy świeże truskawki dodajemy je w fazie gotowania owsianki w mleku. Jeżeli truskawki są mrożone powinny gotować się wraz z płatkami w wodzie. Kiedy owsianka będzie gotowa, zestawiamy ją z gazu i dodajemy do niej naturalny lub truskawkowy jogurt kefir lub maślankę (na jedną osobę około 1/2 małego kubeczka). Gotujemy krótką chwilę lub wcale

środa, 26 grudnia 2012

Podsumowanie świąt.

Tęsknie za domem.
Mój żołądek umęczony tłuszczem i masłem ( w którym utytłane jest całe jedzenie), woła o owoce. O warzywa które nie są zatopione w grubej warstwie majonezu. O ciepłą, zdrową owsiankę na śniadanie w miejsce sera i sałatki majonezowej.
Najmilszą rzeczą w świętach jest dawanie prezentów. Robienie ich i przygotowywanie. Pakowanie paczek. Wiązanie kolorowych wstążek. Obawiam się tylko, że sama nie łubie ich dostawać. Ja bardzo kiepsko udaje.
Dostałam za to nowe miseczki do zapiekania :) Może tym razem będą miały właściwy rozmiar ;)
Przyjemnie jest też wysyłać kartki świąteczne. Wybierać kolorowe wizerunki choinek i mikołajów, przeglądać mniej lub bardziej oryginalne obrazki.  Najładniejsze jakie znalazłam miały porcje owocowej herbaty  zamkniętej za plastikową szybką :) Te niestety znalazłam już po wysłaniu całej reszty.

Pierwszy raz od nie wiem jak dawna ubrałam też choinkę i muszę przyznać ze była ładna. Jedna z ładniejszych jakie widziałam. Obwieszona dzwonkami i nadziewanymi goździkami mandarynkami. Z łańcuchem z małych prezencików i czerwonych paciorków.
Chciałabym móc kiedyś zrobić własne święta – z tofu w glonach nori na prawach ryby, mnóstwem pierogów z owocami i czekoladą (nieutytłanych w maśle), lekką kapustą z grzybami, sosem „z dodatkiem” majonezu, zdrowymi ciastami, kutią, kluskami z makiem i miodem,owocami i orzechami w karmelu. Gdzie jedzenie nie zacznie się o 19, gdzie na śniadanie po porządnej kolacji, będzie można zjeść jogurt z dżemem z, a nie drugą porcje niedojedzonych śledzi.

Bo teraz JA - stworzenie kochające przyjemność jedzenia jak nic innego, na myśl o kolejnym posiłku dostaję ataku paniki. Chcę się ukryć w najmniejszym pokoju, najlepiej pod łóżkiem i przeczekać. Bo nawet kubek maślanki ma już posmak masła i zapach śledzia w oleju. 

Ale jutro będzie już lepiej. Na pewno :)

piątek, 21 grudnia 2012

Waniliowo-bananowy krem owsiany

Koniec świata w Roku Pańskim 1420 nie nastąpił. Choć wiele wskazywało na to, że nastąpi.
Nie sprawdziły się mroczne proroctwa chiliastów, przepowiadających nadejście Końca dość precyzyjnie - na rok mianowicie 1420, miesiąc luty, poniedziałek po świętej Scholastyce. Ale cóż - minął poniedziałek, przyszedł wtorek, a po nim środa - i nic. Nie nastały Dni Kary i Pomsty, poprzedzające nadejście Królestwa Bożego. Nie został, choć skończyło się lat tysiąc, z więzienia swego uwolniony szatan i nie wyszedł, by omamić narody z czterech narożników Ziemi. Nie zginęli wszyscy grzesznicy świata i przeciwnicy Boga od miecza, ognia, głodu, gradu, od kłów bestii, od żądeł skorpionów i jadu węży. Próżno oczekiwali wierni nadejścia Mesjasza na górach Tabor, Baranek, Oreb, Sion i Oliwnej, nadaremnie oczekiwało powtórnego przyjścia Chrystusa quinque civitates, przepowiedziane w Izajaszowym proroctwie pięć miast wybranych, za które uznano Pilzno, Klatovy, Louny, Siany i Zatec. Koniec świata nie nastąpił. Świat nie zginął i nie spłonął. Przynajmniej nie cały.
Ale i tak było wesoło.


Andrzej Sapkowski, Narrenturm, s.5

Dzisiaj też mu się nie udało. To mój 3 koniec świata w przeciągu ostatnich 12 lat.

O 10, w dniu końca świata jadłam owsiankę. Kiedy wszystko miało się skończyć kręciłam krem z orzechów włoskich i kakao. Pyszny i rozpustny jak...no wiecie jak co ;)



Śniadanie: krem owsiankowy waniliowo -bananowy, z masłem z orzechów włoskich oraz żurawiną. Posypany "elinową granolą" od Kerali i biszkoptami.

A potem jeszcze więcej słodkiego masła z orzechów włoskich, kakao i miodu (z około 70-80 g orzechów). Herbata z róży.

Bananowo-waniliow krem owsiankowy
Przepis dla 2 osób: Płatki owsiane i otręby owsiane (70 g płatków, 15g otrębów) zalewamy wodą i zostawiamy na noc.
Rano przelewamy je do malaksera (albo używamy blendera) i mielimy razem z bananem.Kiedy zmienią się w papkę, przelewamy całość z powrotem do rondelka. Gotujemy około minuty. Wlewamy około 280 ml mleka waniliowego (u mnie sojowe) lub zwykłego ze sporym dodatkiem wanilii oraz dosypujemy żurawinę (mogą być daktyle lub rodzynki). Gotujemy kilka minut.
Na koniec - po zdjęciu z gazu - dosładzamy lekko i solimy oraz dodajemy masło z orzechów włoskich (ja dałam około 2 łyżek). Przelewamy do miseczek i podajemy z ulubionymi dodatkami.

Mimo  wielu czynnosci jakie trzeba wykonac jst to owsianka bardzo szybka do zrobienia. Płatki są już rozbronione i nasiąknięte wodą. Całość przygotowań to może 5 minut.
Taka owsianka jest gęstsza niż przeciętna, całkiem kremowa i na prawdę pyszna :)

Właśnie dzięki takim modyfikacją owsianka nie może się mi znudzić :)

Masło z orzechów włoskich:
Masło z orzechów włoskich to po prostu zmielone na krem orzechy włoskie z dodatkiem miodu albo cukru (ja czasem dodaje jeszcze kakao).
 Jest przepyszne (to jedna z moich ulubionych słodyczy). Bardzo zdrowe i nie za bardzo dietetyczne. Robi się je znacznie szybciej i łatwiej niż masło orzechowe z orzeszków ziemnych. Orzechy włoskie są bowiem bardziej tłuste i chyba bardziej miękkie.  Wystarczy więc chwila pracy blenderem (lub młynkiem do kawy) i gotowe.
Uwielbiam je do owsianki, tostów, naleśników, albo po prostu jeść łyżeczką.

Kończymy dokupować prezenty, pakujemy je. Od mikołaja w tym roku chciałabym dostać bardzo konkretne rzeczy - motywacje, uśmiechu który zastaje po powrocie do domu, wstawanie rano w dobrym humorze:) A jak się nie da to zadowolę się porządna gofrownicą albo czymś co robi mleko sojowe ;)

Dzisiaj wyjeżdżamy. Mam szczerą nadzieje, ze te święta udadzą się jak żadne inne w moim życiu. Życzcie mi szczęścia :)

czwartek, 20 grudnia 2012

Mleczna zupa z rajskiej wyspy

Pewne zdjęcia nie potrafią oddać smaku jaki ma zawartość miseczki. Może gdybym miała czas, rekwizyty, oświetlenie...Klimatyczny obrusik, dodatki, urocze łyżeczki.
Ale nie mam. Szczególnie rano.

Pozwolę sobie więc zawartość uzupełnić opisem.
Miseczka zawiera w sobie porcje bardzo słodkiej, aromatycznej mlecznej zupy.
Smak rajskiej wyspy. Intensywny kokos, delikatny, miękki banan i słodkie daktyle.
Mniam !


Bardzo słodki brązowy ryż na mleku kokosowym z bananem i daktylami.
Podany z serkiem wiejskim i nerkowcami.

Jak ? 100 g brązowego ryżu ugotowałam w osolonej wodzie przez 30 minut.  Następnie  zalałam mleczkiem kokosowym - 250 ml. Odstawiłam na noc przykryty. Rano dokroiłam dojrzałego banana i daktyle. Zagotowałam. Wsypałam trochę soli i miodu plus szczyptę stewii. I już był  gotowy :)

Jeżeli ktoś jest zainteresowany taką informacją to w Kuchniach Świata w galerii Krakowskiej jest właśnie promocja na małe opakowania (250 ml) mleczka kokosowego bez żadnych sztucznych dodatków (miąższ kokosowy 85% i woda). Mleczko jest arcysmerfnie pyszne, delikatne i zdrowe. Jedyna wada jaką można w nim dostrzec to to, ze przez brak substancji przeciwzbrylających (i bardzo dobrze) w kartoniku znajduje się osobno woda i sześcian masy kokosowej. Wystarczy jednak rozmieszać i jest.

Pomiędzy syllabus errorum,  a szczególnymi warunkami sprzedaży konsumenckiej;
w zatłoczonym tramwaju, wcinając suchą drożdżówkę która miała być z serem;
uczepił mi się płaszcza noblista Czesław;
a trzeba mu przyznać, że był bardzo w temacie

W dzień końca świata
Kobiety idą polem pod parasolkami,
Pijak zasypia na brzegu trawnika,
Nawołują na ulicy sprzedawcy warzywa
I łódka z żółtym żaglem do wyspy podpływa,
Dźwięk skrzypiec w powietrzu trwa
I noc gwiaździstą odmyka.
A którzy czekali błyskawic i gromów,
Są zawiedzeni.
A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,
Nie wierzą, że staje się już.
Dopóki słońce i księżyc są w górze,
Dopóki trzmiel nawiedza różę,
Dopóki dzieci różowe się rodzą,
Nikt nie wierzy, że staje się już.
Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,
Powiada przewiązując pomidory:
Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie.

środa, 19 grudnia 2012

Wyznaje wyższość owsianki nad wszystkie śniadania

Śniadanie: Owsianka z gruszką i dużą ilością orzechów włoskich. Na naturalnym mleku sojowym. Podana z serkiem wiejskim i batonem maxi king (czekolada z orzechami laskowymi, masa mleczna, karmel).

Dobra owsianka na mroźny poranek i ciężki, zaczęty bardzo wcześnie dzień.
Pierwsza misja: kupowanie choinki. Okropnie zmarzłam.
Druga misja: praca. Jestem strasznie zmęczona.
Misja nr 3: prezenty  na święta. Jeszcze nie wykonana. Będzie ciężko :)

Wyznaje wyższość owsianki nad wszystkie śniadania. O!

Liebster Blog Awards
Po raz  n-ty zostałam nominowana do Liebster Blog Awards. Dziękuje. Kolejne nominacje niezmiernie mnie zaskakują. Często dopiero dzięki nim poznaje niektórych czytelników podziomnika. Tym razem za wyróżnienie bardzo dziękuję Kasi z bloga zielone ulubione.


1. Smak wiosny to...smak oczekiwania na truskawki. Wiosna to moja ulubiona pora roku pod każdym względem z wyjątkiem jedzenia. Wszystko po zimie jest takie mało apetyczne  faszerowane chemią nowalijki jakoś do mnie nie przemawiają
2. Smak lata to... długo oczekiwane truskawki !
3. Smak jesieni to...świeże jabłka i gruszki oraz orzechy włoskie
4. Smak zimy to...czekolada i kakao :) Nie przetrwałabym zimy bez nich
5. Co podasz na kolację ukochanej osobie? Moja ukochana osoba na ogół na kolacje wcina kanapki z serem, opcjonalnie kanapki z nutellą. Ja nie jestem fanką kolacji więc tak jakoś wychodzi ;)
6. Największa kulinarna słabość? Dużo tego będzie:czekolada, nugat, nutella, kajmak, słodkie mleko skondensowane, mleko z miodem – jestem pełna kulinarnych słabości; można ją jednak w sumie streścić do „słodycze”
7. Najbardziej intrygująca kuchnia świata? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Wszystko co nieznane w kuchni w jakiś sposób mnie fascynuje.
 8. Mięso- tak czy nie? Jaki masz stosunek do wegetarianizmu? Jestem wegetarianką i zasadniczo lubię innych wegetarian. Może poza tymi którzy na siłę chcą "nawracać" wszystkich dookoła.
9. Nigdy w życiu nie spróbuję...mięsa ? Co do innych produktów chyba nie mam jakiś szczególnych obaw
10. Największe kulinarne marzenie? Nadal ciasto babci Sockie z True Blood. Taki placek z orzechami pecan  i kremem karmelowym (pecan pie)
11. Weganizm- kosmos czy rozsądek? Ani jedno, ani drugie. Próbowałam. Byłam ponad pół roku, prawie rok. Świadomie zrezygnowałam. Choć uważam, że być może są osoby dla których jest zdrowy sposób odżywiania, dla mnie jest niestety dietą skrajnie niekorzystną i szkodliwą. Uważam, że można dokonywać dobrych wyborów (kupować jajka, mleko od konkretnych ludzi, samemu robić jogurty), nie koniecznie odmawiając sobie mnóstwa zdrowych i pysznych rzeczy, a co najważniejsze, dbając o własny organizm.

wtorek, 18 grudnia 2012

Ryż zapiekany z owocami

Wstaję o 7, wracam po 17. Tyle jest mnie w domu. A mimo to ciesze się światem :D

Śniadanie: zapiekany ryż z bananem i kaki (na mleku sojowym), posypany migdałami i nerkowcami. Podany z jogurtem naturalnym
Pseudokawa z mlekiem :)

Dochodzę do wniosku, że wciąż nie mam odpowiednich naczynek do zapiekania. Małe są zbyt małe, a duże są wielkie. I mimo, że kupiłam ostatnio nowe, to okazało się, że i tak ryż zapiekłam w zwykłej keksówce.

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Owsiane ciasteczka mikołajkowe

Choć z opóźnieniem, to jednak tak jak obiecałam, przepis na ciasteczka jest pierwszym jaki umieściłam w moim założonym wieki temu bogu z przepisami: Elinowym przepiśniku 
Odciąży on podziomnik w kwestii przepisów na wybrane śniadania, przyśpieszy nieco dodawanie porannych wpisów, a dodatkowo będę miała miejsce do umieszczania rzeczy, które śniadaniami nie są. To również jeden z ostatnich wpisów zawierających przepis. Reszta będzie miała linki :)

Ciasteczka o kryptonimie "prezent dla Ashtray ":)

To przepis na mikołajkowe ciasteczka świąteczne (akcja mikołajkowa). Owsiane, maślane z żurawiną i gorzką czekoladą. Pieczone z masą zapału i wielką dozą nadziei. 

A poza wszystkim -  najlepsze ciastka owsiane jakie zdarzyło mi się upiec (a zapewniam, że ciastka owsiane to moja pasja). Bardzo chrupiące, o lekko ciągnącej się w środku strukturze. Odpowiednio słodkie. Dojrzałe i pełne w smaku. Bardziej dla dorosłych niż dla dzieci

Przepis nie jest niestety idealną kopią. Nie do końca pamiętam, co było gdzie i kiedy należy wsypać cynamon. Zapomniałam jakie były w domu były płatki.
Ustalałam go jednak z pamięci z największą starannością. Krok po kroku; patrząc z namysłem na używany tej nocy malakser.

(zdjęcia jedynie "przypadkowe" - pakowanie prezentu, jedzenie śniadania....)


Składniki:
- 110-120 g masła o temperaturze pokojowej (masła ! Margaryna nie jest masłem)
- 1 duże jajko
- 1 szklanka mąki orkiszowej (niepełna)
- 1 i 1/2 szklanki płatków owsianych (najpewniej użyłam górskich) (tym razem pełna, nawet bardziej
- 1 szklanka cukru (użyłam białego, bo brązowego nie było) (znowu niepełna)
- krojona z zapałem tabliczka gorzkiej czekolady (60 % kakao). Dokładniej tabliczka bez jednego rządku. Ten poprosiłam żeby został na rano do owsianki
- około 1/2 szklanki suszonej żurawiny pokrojonej na drobniejsze kawałki
- około 1/4 szklanki pokrojonych migdałów
- łyżeczka sody
- pół płaskiej łyżeczki proszku do pieczenia
- pół płaskiej łyżeczki soli
- łyżeczka albo dwie cynamonu
- łyżeczka albo dwie ekstraktu waniliowego

dodatkowo:
- pół szklanki dobrych chęci
- szczypta zapału
- mocne postanowienie wykonania zadania
 - torebka sympatii
 - chłopak - jedna sztuka - do krojenia czekolady

Sposób przygotwania
Piekarnik nagrzewamy do 190 stopni.
Masło otrzeć z cukrem. Dodać jajko, sól i wanilię. Dalej ubijać. Następnie dodajemy mąkę, proszek do pieczenia i sodę, cynamon. Kiedy się dobrze połączą dodajemy płatki. Na końcu czekoladę i żurawinę.
Na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia układamy kuleczki z masy (standardowej wielkości orzecha włoskiego. Pieczemy około 10 minut.
Czas pieczenia często zależy od piekarnika, czasem od wielkości kuleczek. Może to być 8 lub 12 minut. Najlepiej wyjąć po prostu kiedy brzegi będą intensywnie rumiane :)
Uwaga! Ciasteczka (jak większość owsianych) zaraz po wyjęciu z piekarnika są bardzo plastyczne. Łatwo je zniekształcić. Należy więc albo do ostygnięcia zostawić na blaszce, albo bardzo delikatnie przekładać szeroką szpatułką.


Po burzy przychodzi słońce :)

Po burzy przychodzi słońce :)
Znowu można próbować być kłębkiem szczęścia od samego rana :)

Owsianka wyjątkowa, bo zjedzona w trzy osoby (i to nie byle jakie ;)). Co więcej z kimś kto nigdy wcześniej nie jadł owsianki ( to wielka odpowiedzialność, prawda ?)
Mimo sporego lęku z mojej strony (nie tylko przed „nieposmakowaniem” pierwszej  w życiu owsianki), było to śniadanie pełne miłych chwil i zdarzeń. W perspektywie czasu myślę również, że będzie pełne miłych wspomnień.

 Przygotowałam więc na dziś jedną z moich ulubionych owsianek: bananową z daktylami. Ze sporym dodatkiem migdałów i odrobiną miodu. Na waniliowy mleku sojowym i z kawałkami gorzkiej czekolady oraz marcepanu. Podana z serkiem wiejskim. Bardzo lubię tą kombinacje :)

Owsianka po wtóre wyjątkowa (choć to nie powód już tak podniosły), bo w naszym najnowszym historycznym drewnianym komplecie miseczek kupionym z okazji zeszło sobotniego larpa imersyjnego w klimacie Gry o tron.
Możecie mi wierzyć, że owsianka jedzona drewnianą łyżką z drewnianej miski smakuje całkiem inaczej. Szczególnie jeżeli ją gotować nad paleniskiem w drewnianej chacie (zdjęć brak – aparat jest zdecydowanie nie historyczny).
Dziś co prawda chaty ani paleniska nie było, ale miseczki bardzo przypadły nam do gustu.

Poza mnóstwem pracy przygotowania do pierwszych miłych świąt czas zacząć. Naprawdę się na nie ciesze :)

niedziela, 16 grudnia 2012

Pam, para, pam ! Po przerwie znowu nadchodzi wpis ;)

Potrzebowałam resetu.
Przerwy od wszystkiego, co kojarzyło się z problemami.
Dziś śniadanie nie ma zdjęć. Nie chciałam do niego mieszać aparatu. Przeszkadzać sobie pstrykając zdjęcia.
Chciałam żeby było takie jak kiedyś. Nielimitowane kanapki z chleba pasterskiego, z żółtym serem, pomidorem i cebulką, z jajkiem i czerwona papryką i tym czym akurat naszło mnie je posypać. Mnóstwo rzeczy na stole, ładniej lub mniej ładnie podane. Niekształtne, krojone ręcznie kawałki serka, kilkanaście miseczek, talerzyków, gdzieś obierki od jajka z boku, otwarta puszka z fasolką. Nic ciekawego do fotografowania. A potem chałwa na spółkę. Mleczna. I czarna herbata.

Dopijam kawę biorę się za obowiązki. Gdzieś z boku planuje też te nieszczęsne święta, które sprawiły tyle problemów.

A potem będzie ten oczekiwany przepis na ciastka, dobrze ?

środa, 12 grudnia 2012

Owsianka wielowitaminowa elina

Owsianka wielowitaminowa elina


Z wielkim jabłkiem, bananem i kiwi. Na mleku sojowym z granolą egzotyczną (kokos, migdały, banany, jabłka). Na naturalnym mleku sojowym, z odrobiną przyprawy korzennej i miodu.
I jeszcze parę nerkowców.  
W planach było mleko kozie i czekolada, ale po wczorajszym "trudnym" wieczorze potrzebowałam witamin. Na prawdę. 

Nie - nie zawsze to, że wydaje się, że się uda oznacza, że coś wyjdzie. Czasem po prostu zostaje pogodzićsię ze światem. Dostrzegać to co miłe, zapomnieć o tym, na co nie mamy wpływu.


Tak - da się w Polsce dostac granole bez syropu glukozowo-fruktozowego, na dodatek pyszną i w całkiem standardowej cenie. Na półce w hipermarkecie. Wystarczy poszukać. Z czegoś cieszyć się trzeba, co ? ;)

wtorek, 11 grudnia 2012

Owsianka czekoladowe "ptasie mleczko" z masłem orzechowym.

Owsianka czekoladowe "ptasie mleczko" z masłem orzechowym. Posypana elinową granolą od Kerali.
Czyli inaczej mówiąc, kakaowa owsianka (czekoladowe mleko sojowe i jeszcze łyżeczka kakao) z ubitym jajkiem, z dodatkiem masła orzechowego. 

 
W wersji czekoladowej owsianka piankowa też smakuje pysznie.(Przepis na owsiankę piankową znajduje się już na blogu)
Za to przypomniałam sobie jak bardzo nie lubię kawy z mlekiem sojowym naturalnym – fuj...

Zima wzmaga u mnie potrzebę wszystkiego co ciepłe i czekoladowe. Mniej tabliczek czekolady więcej topiących się gorących słodyczy. 
 
Dzień pod hasłem: "zobaczymy jak to wszystko się ułoży".

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Owsianka z truskawkami, bananem i maślanką

Waniliowa owsianka z truskawkami, bananem i maślanką truskawkową.  Na górze kika migdałów i serek naturalny.
Owsianka z truskawkową bardzo kojarzy mi się z zeszłą zimą. Lutowymi mrozami. Jest delikatna i musi być bardzo ciepła. Na mróz.
Do tego pseudokawa z mlekiem i mały jogurt naturalny. 

Wygląda tak słodko i różowo, prawda ? Całkiem odwrotnie niż dzisiejszy dzień.

To, że wszystko się sypie, nie  powinno oznaczać, że nie będę uzupełniać podziomnika, prawda ? Bo jak będzie dobrze o trzeba mieć do czego wracać. O!

Jak robimy owsiankę ? standardowo zupełnie. Maślankę wlewamy jednak prawie na sam koniec gotowania (już po przyprawieniu i wszystkim). Zasadniczo można już jej nie gotować. Je ze względu na temperaturę i potrzebę czegoś na prawdę parującego od ciepła gotuje jeszcze chwileczkę. Nie - nie powinno się zważyć, jeżeli nie gotujemy długo.

sobota, 8 grudnia 2012

Mikołajkowe, śniadaniowe podsumowanie :)

Czy to już czas aby podsumować blogowe mikołajki ?

W książce G. Balandiera „Życie codzienne w państwie Konga” opowiedziana jest historia pewnej szalonej patriotki, twórczyni wielkiej herezji i odbudowcielki autorytetu władzy państwowej w swoim kraju. Dona Beatriz lub jak kto woli wielka Kimpa Vita, jak pisze autor, „ma obyczaj umierać każdego piątku. Udaje się wówczas do nieba, aby spożyć obiad z Bogiem, bronić sprawy Czarnych, a przede wszystkim zabiegać o odbudowanie Konga (…) następnie zmartwychwstaje w sobotę” (G. Galandier, Życie codzienne w państwie Konga, s. 204). Ja co prawda nie mam tak wyrafinowanego gustu, wspaniałych ideałów oraz tak doskonałych znajomych na obiedzie, ale w pełni rozumiem fakt, że ktoś ma w zwyczaju umierać w piątkowe popołudnie. i zmartwychwstanie najwcześniej w sobotę późnym popołudniem.

Tym małym wstępem chciałam wytłumaczyć dlaczego podsumowanie nie jest jeszcze zrobione. Dopiero w piątek mój organizm pozwala sobie na zauważenie faktu, że od 5 dni śpi po 5 do 6 godzin i że ogólnie to pada z nóg. Że nie ma na nic innego siły jak tylko zakopanie się w gruby koc, zaparzenie herbaty i włączenie nieskomplikowanego serialu. A potem na sen...sen bez porannego budzika. (Swoją drogą skończył mi się nowy sezon true blood i czuje się jak dziecko we mgle....brak mi ciekawych seriali do oglądania).

Jest 19. Sobota. Wieczór. Za oknem około -10 stopni. Ciepłe waniliowe mleko z przyprawą korzenną stoi obok. Mikołajkowy entuzjazm gdzieś wyparował. Można myśleć trzeźwiej. Czas napisać coś o mikołajkach.

Wydaje mi się, że chyba niemal wszyscy otrzymali już prezenty. Prawie wszystkie dotarły na czas.  

Miło mi ogłosić, że w zabawie mieliśmy wylosowane następujące kombinacje:



 
(pozuje: prezent dla Ashtray)

Nie wiem jak powstał ten algorytm losujący, zadziała jednak chyba sprawnie. Wymiany były spore. Niektóre paczki jechały przez naprawdę całą Polskę, aby w końcu dotrzeć do adresatów (całą zarówno w wymiarze horyzontalnym jak i wertykalnym).
Wśród prezentów top 5 najpopularniejszych były: domowe ciasteczka, czekolada, herbata, domowa granola, kubeczki

Ciasteczka upiekłam ja, Kasztanowa i Paulina; Klaudia P. upiekła piernik, a Arbuzowedaiquiri biscoutii. 

Herbatę do paczki włożyła Missimo, Maria'n i Ametutu
(prprezent dla Kerali)
Kubeczek to pomysł Brendy, Ashtray i Klaudii
(dla Brendy)
Granolę przygotowała Karela i Brenda;
 (prezent dla mnie)
Czekolad było natomiast naprawdę dużo. Musiałabym wymienić niemal wszystkich was :)
 (dla Ametutu)
Do najoryginalniejszych prezentów należała chyba żabkowa skakanka przesłana przez Ametutu, nasionka chia od Arbuzowedaiquiri i dzbanuszek kupiony przez Paulę. Paula, Ametutu i Kasztanowa same też narysowały świąteczne kartki :) 
Mam nadzieje, że w wyliczeniu o nikim nie zapomniałam :)
(prezent dla Arbuzowedaiquiri)
W wielu prezentach widać było wiele zapału i prawdziwej chęci sprawienia komuś radości. Dużo osób jakiś fragment prezentu przygotowało samodzielnie, wiele napisało prześliczne świąteczne życzenia lub bardzo życzliwe wiadomości.
Mam nadzieje, że nikt w wyniku tej małej zabawy nie poczuł się zawiedziony, nikomu nie sprawiła smutku. Jeżeli się mylę to w swoim imieniu bardzo przepraszam. Mnie osobiście akcja przyniosła wiele radości i uśmiechu oraz taki mały fragment świątecznej ekscytacji na początku grudnia. Wiem, ze niektórzy dłużej czekali na prezent, inni denerwowali się czy paczki już doszły do adresatów albo nie wiedzieli kto był ich Mikołajem. Nie wszystkich problemów udało się więc uniknąć. Część osób wylosowała blogi dziewczyn, którychś wcześniej nie odwiedzała. W przynajmniej kilku przypadkach stało się tak jednak „na szczęście” i parę osób ma teraz nowych znajomych i nowe blogi, które może odwiedzać. Nie wiem dlaczego ale mam wrażenie, że niestety nie każdy przypadek był tak szczęśliwy. To jedna z rzeczy nad którymi chciałabym pomyśleć naraz następny. Inną jest np. to co teraz zrobić z bazą adresową. Powinnam ją usunąć. Tak było w planie. Zastanawiam się jednak czy nie istnieje jakiś dobry powód aby sobie istniała, nieruszana aż do przyszłego roku. Mogło by to ułatwić trochę zabawę.
Jeżeli macie jakieś sugestie i uwago to bardzo chciałabym je przeczytać, przemyśleć. Kieruje to nie tylko do tych którzy odważyli się bawić w mikołajki w tym roku, ale do wszystkich. Osobiście nie mam dużego doświadczenia w organizowaniu czegokolwiek dla innych. Nie jestem typem przywódcy. Przyzwyczaiłam się do odpowiedzialności wyłącznie za siebie. Potrzebuje więc garści dobrych rad.  Jeżeli z jakiś powodów nie chcecie pisać publicznie podaje mojego meila: elin.1@tlen.pl . Naprawdę – nie gryzę.
Dziękuje zatem wszystkim, którzy się zdecydowali i odważyli pobawić wspólnie. Mam nadzieje, ze nie było tak źle. Nawet mimo kilku potknięć i niedociągnięć. Zapraszam za rok (a może wcześniej przy jakiejś okazji?. Wszystkich czytelników i nie czytelników podziomnika :)


Sobotnie śniadanie - owsianka zimowa

Śniadanie ? Spałam dziś za dwa dni. Śniadanie wypadło więc w porze obiadu. Pogoda za oknem i nastrój lenistwa sprzyjał rzeczą nieskomplikowanym. Owsianko-manna z jabłkiem, bananem i przyprawą korzenną. Dużą ilością miodu, odrobiną wanilii, orzeszkami i kremowym serkiem. Posypana migdałami, marcepanem i czekoladą z żurawiną. Na mleku sojowym. Rogalik. 
Pseudokawa z mlekiem i jeszcze kubek truskawkowej maślanki. 
Misja śniadaniowa wykonana.  

piątek, 7 grudnia 2012

Waniliowa manna z "elinową granolą"

Waniliowa kasza manna z przepyszna „elinową granola” od Kerali
(kaszka manna razowa z łychą otrębów na waniliowym mleku sojowym)

 Wiecie co jest najfajniejsze w tej granoli ? Chyba to, że była maksymalnie czekoladowa.  Bo tego, że będzie smaczna prawdę mówiąc się podziewam. Ale już tego, że parę jej łyżek sprawi, że ja – zjadacz-słoika-nutelli-na-raz-jeżeli-nikt-mi-go-nie-zabierze, będę w idealnym stanie czekoladowej błogości, to tego już się spodziewać nie mogłam.

czwartek, 6 grudnia 2012

Tylko tyle i aż tyle, czyli Mikołajki :) Oraz mój śniadaniowy powód do dumy

Zbliża się północ, a ja dodaje śniadaniową notkę. Musicie mi jednak uwierzyć na słowo, że dopiero wróciłam do domu. Ale o jej napisaniu myślałam pół dnia.

Kiedy ogłaszałam tą wariacką akcję mikołajkową, myślałam  że to dobry pomysł.
Potem cieszyłam się patrząc na wasze blogi, kiedy pisaliście o świętach. Kerelowe „ekscytuje się jak pięciolatka” wywoływało u mnie uśmiech za każdym razem kiedy na nie patrzyłam. Ale wiecie – ja tak właściwie to nigdy nie lubiłam świąt. Powiedzmy oględnie, że nie miałam powodu. I dopiero wczoraj, kiedy czekałam pod pocztą do jej zamknięcia by odebrać awizo zrozumiałam, że sama cieszę się jak pięcioletnia dziewczynka.
To były jedne z najmilszych mikołajek w moim życiu. Bardzo wam dziękuje :)
Mój „mikołaj” od losowania nie zdradził mi mojego nadawcy paczki aż do końca (choć wierzcie mi - to nie było łatwe). W rezultacie wywołał nie małe zaskoczenie zarówno u mnie jak i u Pani w pocztowym okienku, która pierwszy raz w życiu miała przyjemność wydawać paczkę od Eweliny Kamińskiej dla Elin Kamińskiej (tak Elin to zdrobnienie).
Paczkę ostatecznie odebrałam dopiero dziś wieczorem. Listonosz miał ponoć wczoraj tyle paczek do rozdania, że wrócił z nimi dopiero dziś nad ranem. W ten sposób poznałam Panie na poczcie głównej a Panie z poczty poznały mnie ;) W ramach mikołajek Pani z „mojego” okienka oświadczyła mi że zamierza być wredna i teraz „będzie się czepiać”, a zamiast prezentu zamierza mi wydać list z urzędu skarbowego. To będzie moja ulubiona „Pani z okienka” :D


Musiałam być grzeczna bo Mikołaj odwiedził mnie tyle razy, przynosząc tyle wspaniałych rzeczy. Gwiazdka się chowa.
Od Kareli dostałam „elinową granolę” zrobioną specjalnie dla mnie (z migdałami, orzechami, sezamem płatkami owsianymi, czekoladami różnego typu i kajmakiem! Czyli tym co u mnie w owsiankach pojawia się najczęściej i co budzi moją największą radość) zapakowaną w czerwoną pierniczkową puszkę, pierniczka z wrocławskiego „kiczowatego jarmarku” i jej ulubioną czekoladę. A poza tym tak strasznie optymistyczną kartkę, że rozważam, czy nie położyć sobie jej przy łóżku aby czytać ją sobie rano na poprawę nastroju :)

Przy poduszce, po powrocie z pracy,  znalazłam też drugi zestaw. Od mikołaja od losowań. Mufiniasty kubeczek, moje ulubione perfumy o zapachu czekolady z tofii, drewniane łyżeczki do owsianki i wymarzoną „kosteczkę” czekolady z krakowskiej manufaktury czekolady (białą z orzechami i migdałami). Zawsze patrzyłam na nie z nieukrywanym zachwytem. Są takie piękne. Jak małe dzieła sztuki – wielkie bloki  najpyszniejszej w świecie czekolady leżące w olbrzymich koszach za szklana szybką. Mikołajowi poduszkowemu też ślę więc moje podziękowanie.

I wszystkim innym Mikołajom. Jesteście super. Nawet tym od talerza cukierków przy moim biurku w pracy ;) O tych od patery na ciasto i czekolady z karmelem nie wspominając.

Próbując przestać się ekscytować i wracając do codziennego rozsądku, chciałam tylko wam napisać, że zamieszczę na podziomniku podsumowanie śniadaniowych mikołajek, kiedy tylko wszystkie paczki dotrą do adresatów. Trzymam kciuki aby było to najpóźniej jutro.
Mam olbrzymią nadzieje, że jeżeli ktoś jeszcze nie dostał swojej mikołajkowej przesyłki to tylko dlatego, że w okresie świątecznym poczta ma zbyt dużo na głowie i nie nadąża z dostarczaniem prezentów. Że to na pewno wina tylko tego, że listonosze – tak jak mój - mają tyle paczek na głowie i w torbie, że wracają nad ranem.
Chciałabym też spróbować z tą zabawą za rok. Jeżeli znajdą się jacyś chętni. Tylko może trochę mniej na wariata ? Trochę wcześniej ? Bez denerwowania się „co to będzie?”. Z nutką trochę większej śmiałości. Jeżeli znajdą się chętni.

(za jakość zdjęć bardzo przepraszam, ale koło północy strasznie trudno się fotografuje....)

************************************************************************
Śniadaniowy powód do dumy

W drugiej części będzie o śniadaniu. Moim małym dzisiejszym arcydziele. Zastanawiałam się jak ją nazwać. Pierwszy raz w życiu jadłam owsiankę tak doskonałą, że była bym skłonna zamienić się w zamian za nią nawet za kubek najlepszej wedlowskiej gorącej czekolady. Tak - stworzyłam arcydzieło. I wciąż jestem z niego dumna. 


Tak – to właściwie ta sama co wczoraj.
 Nie –  to nie dlatego, że nie miałam pomysłu na śniadanie. Nagle po owsianym kryzysie pojawiło się ich tak wiele. Od wczoraj jednak ta czekoladowo-pomarańczowa owsianka nie chciała puścić się spódnicy moich myśli. Rozważałam proporcje, kombinowałam z dodatkami. Zwiększyłam ilość kakao i miodu. Kupiłam prawdziwy marcepan, lepsze mandarynki; ubiłam w moździerzu kilka goździków i kawałek cynamonu; dodałam wanilii.
Słodka i marcepanowa z wyraźną goryczką gorzkiej czekolady i pomarańczowej skórki. 
"Owsianka czekoladowo-mandarynkowa z przyprawami korzennymi i marcepanem" -to brzmi tak prozaicznie. "Gorąca czekolada z pomarańczowym marcepanem"  to zbyt mało. Może po prostu "owsianka – ekskluzywna edycja zimowa" ?. 

To będzie pierwszy przepis na moim przepiśniku – tak tym blogu co go założyłam wieki temu i nie używałam. 
Potem będzie przepis na ciastka dla Ashtray.  Z nich też jestem dumna.
Swoją drogą -  nie wiecie nawet ile warstw foli bąbelkowej użyłam żeby się nie połamały. A i tak miałam przed oczami wizje, że Asthray dziś dostanie  "owsianą posypkę" do mleka.
Napiszę tylko, że bardzo się cieszę, że smakowały :)

środa, 5 grudnia 2012

Owsianka z zimowej edycji - czekoladowo-mandarynkowa z migdałami

Kiedy ostatnio zapytałam się mojej drugiej połówki o to co chciałby zjeść na śniadanie, przygotowana przeze mnie owsianka, przez przypadek, wygrała konkurs. Teraz też postanowiłam skorzystać z odpowiedzi jaką otrzymałam. A brzmiała ona: owsianka i cytrusy.

Ponoć w smaku przypominała czekoladę Ritter z zeszłorocznej zimowej kolekcji – mleczną nadziewaną pomarańczowym marcepanem.
Jako inspiracją posłużyłam się przepisem na jedno z moich ulubionych ciast – czekoladowo-pomarańczowym na migdałach.

Owsianka czekoladowo mandarynkowa z mielonymi migdałami. Bardzo kakaowa. Mocno cytrusowa. Z lekką goryczka pochodzącą z mandarynkowej skórki. Z delikatnym zapachem migdałów. To chyba jeden z moich najlepszych owsiankowych pomysłów.
Ja posypałam jeszcze chrupkami.
(niestety śpieszyłam się i zdjęcia nie oddają całego jej uroku....muszę ją powtórzyć choćby po to, żeby jeszcze raz sfotografować).

Mimo dobrego śniadania to był okropnie ciężki dzień :(

Składniki (dla 2 osób)
4 mandarynki
80 g płatków i otrębów owsianych
2 łyżki miodu
łyżka kakao (jeżeli mamy zwykłe mleko to więcej)
około 200-220 ml mleka (u mnie sojowe czekoladowe)
opcjonalnie cukier lub inny słodzik
1/4 łyżeczki cynamonu
garść migdałów (mogą być od razu zmielone)
szczypta soli
linijka gorzkiej czekolady i migdały do podania
kawałeczki marcepanu

Sposób przygotowania
Wieczorem zalewamy płatki wodą aby nasiąkły do rana oraz przez około 30-40 minut gotujemy zanurzone w wodzie całe mandarynki (całe – ze skórką i cała resztą). Po tym czasie mandarynki odcedzamy i zostawiamy do ostygnięcia.
Rano gotujemy płatki z wodą której nie wypiły przez noc. Blenderem lub w malakserze mielimy mandarynki na pulpę (tak wrzucamy w całości). Kiedy płatki wchłoną wodę zalewamy mlekiem i dodajemy mandarynki. Gotujemy kilka minut do zgęstnienia owsianki. Dodajemy kakao, miód i cynamon oraz coś do słodzenia. Gotujemy jeszcze chwileczkę. Wyłączamy gaz. Dodajemy sól i mielone migdały. Podajemy z kawałkami gorzkiej czekolady i migdałów oraz okruszkami marcepanu

wtorek, 4 grudnia 2012

Owsianka „świąteczne ciasteczko”

Nie chwaląc się stwierdzam, że upiekłam wczoraj w nocy najlepsze w moim życiu ciastka. Prawdopodobnie również najbardziej świąteczne z możliwych.
Owsiane, z pachnącymi migdałami, czerwoną suszoną żurawiną i gorzką czekoladą.
Ich smak tak trudno opisać. Ja nie umiem znaleźć dla nich porównania.  Są po prostu pyszne :)

Na ich podstawie powstała dziś owsianka o kryptonimie „świąteczne ciasteczko”. Z mnóstwem migdałów, żurawiny i gorzkiej czekolady; z jabłkiem, serkiem wiejskim i masą ciasteczkową.
Do tego jedno ciastko, kilka daktyli i pseudokawa z mlekiem.
(ok - już zdecydowanie nie jedno.)

Na pomysł owsianki o smaku ciasteczek wpadłam już przy ostatnim pieczeniu urodzinowym.
To po pierwsze świetny pomysł na resajkling reszty masy z ciasteczek, zwłaszcza tej oblepiającej ścianki miksera i szpatułek do mieszania. Jest to również jedyny sposób przekonania mnie, że może o 1 w nocy lepiej nie zjeść całej niewypieczonej masy maślanej... niczym niewyżyty chomik „pogromca ciastek”.
 Owsianka o smaku ciastek powstaje więc z wykorzystania „resztek” - pozostałych przy pracy nad ciastkami. Przenika ich zapachem i zmienia trochę konsystencje.
Przygotowanie: do miski miksera w którym robione były ciasteczka wlewam odpowiednią ilość mleka (na 80 g płatków około 200-220 ml mleka) i długo miksuje na niskich obrotach. W tym czasie mleko wypłukuje cała pozostawioną w misce masę. Potem przelewam całość do szczelnego pojemniczka i wstawiam do lodówki na całą noc. Rano wykorzystuje je do ugotowania owsianki.
(owsiankę gotuje całkiem standardowo, tylko zamiast zwykłego mleka wlewam to „pociasteczkowe”).

Tym razem do nocnego mleka dołożyłam jeszcze do namoczenia sporo nadprogramowych migdałów i żurawiny.

Śmiało mogę powiedzieć, że tak jak pieczone wczoraj ciastka są najlepszymi jakie udało mi się wykonać, tak dzisiejsza owsianka stanowczo ląduje w top 10 moich owsianek. Gęsta, słodka o smaku świąt i ciastek. Może nie całkiem w 100 % taka zdrowa (np...ma masło i jakiś cukier i w ogóle ;), ale warto ją sobie zrobić.A na owsiankach to ja się znam ;)

Tymczasem zabawa w święta znowu przysłania mi nieco codzienne obowiązki I zamiast na wykład idę na pocztę wysłać świąteczny prezent :) Mam wielka nadzieje że się spodoba obdarowanej :)
I z duszą na ramieniu zastanawiam się czy wszyscy otrzymają na czas mikołajkowe prezenty :)

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Kremowa, bananowo-daktyowa zupa owsiana

Spadł śnieg. W tym roku będę się bawić w święta*
Teraz więc zamiast do pracy na rano idę kupić mikołajkowe prezenty :) /tak -wiem - odpracuje to jeszcze/
Życzcie mi szczęścia :)

Jejku – naprawdę się na to cieszę :)


Śniadanie:
Bananowo-daktylowa mleczna zupa owsiana z wanilią.
jogurt naturalny mocno miodowy - z miodem, miodowym musi, cheeriosami i olejem lnianym
Genialne śniadanie :)

Zupa owsiana była zupą choć miała być puddingiem. Przez cały czas gotowała się jako gęsty pudding, a gdy tylko się odwróciłam by skomponować jogurt – ona „hyc” - i zastałam ją w formie płynnej. Pysznej,  delikatnej ale....chodzi tylko o to, że  tak szczerze to nie wiem jak ona to zrobiła.

Zupa owsiana powstała z wykorzystania owsa z produkcji wczorajszego mleka owsianego. Mleko bowiem jako frakcja lżejsza pozostaje na górze. Na dole, jeżeli go nie przecedzić przez gazę, zostaje osad owsiany. To właściwie bardzo namoczone wodą, zmiksowane płatki. Mają konsystencje najbardziej zbliżoną do czegoś pomiędzy budyniem a kaszką manną.
Zagotowałam je najpierw same z bananem i daktylami (żeby odparowało trochę wody), następnie dolałam mleka. Dosłodziłam miodem i wanilią, dosoliłam i stała się. Pyszna i bardzo delikatna, o intensywnym smaku bananów. Zupa kremowo owsiana :)
Sądzę że podobny efekt otrzymamy jeżeli na noc namoczymy miarkę płatków w miarce lub 1,5 wody, a następnie rano dokładnie ja zmielimy blenderem lub w malakserze.

Przypominam również, ze już za 3 dni mikołajki, także te blogowe. Jeżeli ktoś jeszcze nie ma  prezentu to najwyższa pora i ostatni dzwonek :)

* Chodzi o taką zabawę z cieszenia się świątecznym nastrojem; robienie rzeczy które inny robią w święta, a których ja właściwie nie znam