środa, 22 sierpnia 2012

O ekranizacjach książek. Śniadanie biegowych mistrzów

O ekranizacjach:
Ekranizować powinno się tylko złe książki.
Takie z brzydkim stylem, tragiczną narracją i dobrym oryginalnym pomysłem, którego autor nie umiał wykorzystać.

Od dawna nie oglądam ekranizacji moich ulubionych książek. Początkiem końca był Władca Pierścieni kiedy filmowy Faramir (szczyt cnót wszelakich i rycerz niezmierzonych pokładów honoru) atakuje hobbitów - bo tak.Bo jestem zły i stęskniliście się za Boromirem.
Grę o tron odrzuciłam oglądając już same wizerunki aktorów. I czuje się z tym dobrze.

Okazuje się jednak, że nie tylko można ale i trzeba ekranizować książki. Dla dobra ogółu i wspólnej szczęśliwości. Ostatnio bowiem wpadła mi w ręce pierwsza część książkowej wersji True Blood (martwy aż po zmrok). Serial był na prawdę ciekawą produkcją nad którą marnowałam kilka godzin dnia i wieczora ostatniej zimy (tak - wtedy - w lutym kiedy z oknem było -20 i najlepszą rozrywką wydawał mi się wielki kubek herbaty, koc i ten właśnie serial). Kiedy więc zobaczyłam w bibliotece książkę ucieszyłam się ogromnie i moment jej czytania odkładałam na jakiś odpowiedni, spokojny, dobry i miły wieczór. Nadszedł on wczoraj. Wzięłam książkę do łóżka z wielką nadzieją i dobrym nastrojem i..... Udało mi się wytrzymać może 10, może 15 stron. Trochę jak z kiepską randką - która nie dość że okazuje się być nudna i z mało przystojnym facetem to jeszcze masz zmarnowany miły wieczór. Myślę, że za podsumowanie wystarczy stwierdzić, że książka ta ma narracje i styl opisów niczym wyjęty wprost z Bravo Girl.
Dziękuje. 




Śniadanie:
Jogurt naturalny z miodem, malinami i kokosowo-czekoladową granolą.
4 plastry serka włoskiego capri (uwielbiam ten nieprzyzwoicie tłusty twaróg) z dżemem jeżynowym. Kawa z mlekiem i duża łycha milki philadelphia.
Dżem własnej roboty, jeszcze z zeszłego roku. A serek na talerzyku kwiatkowym, który czas jakiś temu wynalazłam na pchlim targu :)



 Od razu posypią się pewnie pytania - a gdzie owsianka ?! Otóż nawet ja czasem wstaje rano i myślę sobie - a może jogurt ? Wczoraj po bieganiu odkryłam, że w domu skończyła się woda. Wyszłam więc w noc ciepłą i duszną kupując w sklepie wodę, granolę i jogurt. I tak powstało śniadanie.



20 komentarzy:

  1. zgadzam sie! ja jakos zawsze jestem rozczarowana po ogladnieciu ekranizacji ksiazki, ktora czytalam i ktora mi sie podobala.
    jogurt i musli - pyszna klasyka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Poraz...enty. Twoje owsianki w tych talerzach mnie powalają, urocze;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie oglądałam True Blood z powodu mojej wielkiej awersji do Evan Rachel Wood. Nie mogę powiedzieć nic o książce czy filmie, jednak zaskoczyło mnie, że to pierwsze jest gorsze. Zwykle bywa na odwrót. Zwykle to filmy były gorsze. Ciekawy przypadek.
    Śniadanko pyszne. Uwielbiam serek capri, często jadałam go u cioci. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam to szczęście w nieszczęściu być totalna ignorantką w kwestii aktorów i aktorów. Rozróżniam twarze może 4-5. Ale z tego co sprawdziłam to ta Pani gra królową Ann czyli postać 5 planową i to od którejś tam dalekiej serii (chyba 3, czyli ostatniej pełnej).

      Usuń
  4. ale masz przepiękne te płaskie talerze. takie eleganckie ;).
    Jeżeli chodzi o wersję książkową True Blood, to rzeczywiście nienajlepsza. W porównaniu z serialem;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wieki nie jadłam tego serka. A o True Blood słyszałam, w sumie tylko słyszałam, i zignorowałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śmieszny serial, ale mnie wciągnął. Zdecydowanie adresowany do szerokiego grona odbiorców - od bardzo mało do dość wymagających. Dużo osób znajdzie w nim coś ciekawego. Dobrze przemyślany aby podobał się dużej rzeszy ludzi.

      Usuń
  6. na początku się zdziwiłam, że nie ma owsianki, ale czasami potrzebny dzień przerwy:)
    True Blood nie oglądałam i mimo że słyszałam wiele pozytywnych opinii to jakoś ciężko mi się zabrac..
    a jogurt ze Stevią jest firmy Ozo, dorwałam go w Leclerku:)

    OdpowiedzUsuń
  7. szczerze to nawet w sklepie nigdy nie widziałam granoli. :) A i potwierdzam komentarze wyżej, że bardzo eleganckie są twoje talerze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na prawdę ? Jest przecież milion rodzajów granoli i innych przypiekanych musli...
      Ja wolę domową ale rzadko ją robię bo wyjadam całą ze słoika.
      Dziękuje - też lubię moje talerzyki :)

      Usuń
  8. ja zdecydowanie wolę książki.Filmy niszczą mi moją wizje bohaterów,akcji i czytając np. następną część nie jest to już to samo.
    Śniadanie smakowite,pyszny zamiennik owsianki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wole książki, ale ekranizacje często kuszą. Zwykle żałowałam obejrzenia. Ale jak widać są wyjątki. Są książki słabe które mozna fajnie zekranizować.

      Usuń
  9. Oj faktycznie ja też nie znoszę ekranizacji dobrych książek...
    Dla każdego najwyraźniej w końcu przychodzi czas na drobną odmianę ;))

    OdpowiedzUsuń
  10. ale pyszna owsianka, ładne kolory :))
    ja wolę filmy, chociaż wiem, że książki są lepsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeśli chodzi o Grę o tron serial bardzo mi się podoba, książka zaś jak dla mnie nie może się rozkręcić. Czytam i czytam ale jakoś mnie nie porywa:(

    Co do twoich owsianek.. :) zainspirowały mnie do samodzielnego gotowania ich w domu zamiast kupna tych błyskawicznych :)
    Dzięki za inspirację!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to czytać :)

      A z Grą o tron cóż...to taka książka która ma swój klimat intryg i fint w fintach ukrytych w fintach. Serial jest raczej serialem akcji. To chyba po prostu całkiem inna historia.

      Usuń
  12. A gdzie owsianka? :D hehe, i bez niej jest pysznie. Nigdy jeszcze nie jadłam capri..
    Lubię ekranizacje, chociaż i tak zawsze są gorsze od książek ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Po obejrzeniu "Rodziny Borgiów" sięgnęłam po książkę. Styl był tak fatalny,że...no brak słów. Potem przejechałam się na "Przerwanej lekcji muzyki" książka do bani, film świetny. Kolejnych razów nie będę wspominała,bo po "Bez mojej zgody" gdzie zakończenie filmu i książki było zupełnie różne przestałam już porównywać. Film to jedno, książka coś zupełnie innego. =) O Władcy (kocham kocham kocham moja miłość 5klasy podstawówki gdy znudziłam się Potterem i chorowałam w domu nie mając co robić,wciągając się w świat Tolkiena)I tutaj nasuwa mi się myśl,że jestem dziwna jakaś i czy nie za dużo wymagam od książki?Dobra koniec zrzędzenia. Masz racje takie książki powinno się ekranizować. A ekranizacje tych dobrych oddzielać i mówić sobie,że to zupełnie inna historia, tytuł itp.

    Dzień bez owsianki?Ale i tak wyczuwam smaczne śniadanie księżniczko. Ja byłam chłopczycą i najfajniejsze były spodnie na szelkach jednak. I ganianie koleżanek z żabą w ręce...albo ślimaczkiem ♥

    OdpowiedzUsuń
  14. boskie śniadanie ,kocham twoje miseczki pełne pyszności ;)

    OdpowiedzUsuń