Ekranizować powinno się tylko złe książki.
Takie z brzydkim stylem, tragiczną narracją i dobrym oryginalnym pomysłem, którego autor nie umiał wykorzystać.
Od dawna nie oglądam ekranizacji moich ulubionych książek. Początkiem końca był Władca Pierścieni kiedy filmowy Faramir (szczyt cnót wszelakich i rycerz niezmierzonych pokładów honoru) atakuje hobbitów - bo tak.Bo jestem zły i stęskniliście się za Boromirem.
Grę o tron odrzuciłam oglądając już same wizerunki aktorów. I czuje się z tym dobrze.
Okazuje się jednak, że nie tylko można ale i trzeba ekranizować książki. Dla dobra ogółu i wspólnej szczęśliwości. Ostatnio bowiem wpadła mi w ręce pierwsza część książkowej wersji True Blood (martwy aż po zmrok). Serial był na prawdę ciekawą produkcją nad którą marnowałam kilka godzin dnia i wieczora ostatniej zimy (tak - wtedy - w lutym kiedy z oknem było -20 i najlepszą rozrywką wydawał mi się wielki kubek herbaty, koc i ten właśnie serial). Kiedy więc zobaczyłam w bibliotece książkę ucieszyłam się ogromnie i moment jej czytania odkładałam na jakiś odpowiedni, spokojny, dobry i miły wieczór. Nadszedł on wczoraj. Wzięłam książkę do łóżka z wielką nadzieją i dobrym nastrojem i..... Udało mi się wytrzymać może 10, może 15 stron. Trochę jak z kiepską randką - która nie dość że okazuje się być nudna i z mało przystojnym facetem to jeszcze masz zmarnowany miły wieczór. Myślę, że za podsumowanie wystarczy stwierdzić, że książka ta ma narracje i styl opisów niczym wyjęty wprost z Bravo Girl.
Dziękuje.
Śniadanie:
4 plastry serka włoskiego capri (uwielbiam ten nieprzyzwoicie tłusty twaróg) z dżemem jeżynowym. Kawa z mlekiem i duża łycha milki philadelphia.
Dżem własnej roboty, jeszcze z zeszłego roku. A serek na talerzyku kwiatkowym, który czas jakiś temu wynalazłam na pchlim targu :)
Od razu posypią się pewnie pytania - a gdzie owsianka ?! Otóż nawet ja czasem wstaje rano i myślę sobie - a może jogurt ? Wczoraj po bieganiu odkryłam, że w domu skończyła się woda. Wyszłam więc w noc ciepłą i duszną kupując w sklepie wodę, granolę i jogurt. I tak powstało śniadanie.
zgadzam sie! ja jakos zawsze jestem rozczarowana po ogladnieciu ekranizacji ksiazki, ktora czytalam i ktora mi sie podobala.
OdpowiedzUsuńjogurt i musli - pyszna klasyka :)
Poraz...enty. Twoje owsianki w tych talerzach mnie powalają, urocze;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie oglądałam True Blood z powodu mojej wielkiej awersji do Evan Rachel Wood. Nie mogę powiedzieć nic o książce czy filmie, jednak zaskoczyło mnie, że to pierwsze jest gorsze. Zwykle bywa na odwrót. Zwykle to filmy były gorsze. Ciekawy przypadek.
OdpowiedzUsuńŚniadanko pyszne. Uwielbiam serek capri, często jadałam go u cioci. :)
Mam to szczęście w nieszczęściu być totalna ignorantką w kwestii aktorów i aktorów. Rozróżniam twarze może 4-5. Ale z tego co sprawdziłam to ta Pani gra królową Ann czyli postać 5 planową i to od którejś tam dalekiej serii (chyba 3, czyli ostatniej pełnej).
Usuńale masz przepiękne te płaskie talerze. takie eleganckie ;).
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o wersję książkową True Blood, to rzeczywiście nienajlepsza. W porównaniu z serialem;)
Wieki nie jadłam tego serka. A o True Blood słyszałam, w sumie tylko słyszałam, i zignorowałam.
OdpowiedzUsuńŚmieszny serial, ale mnie wciągnął. Zdecydowanie adresowany do szerokiego grona odbiorców - od bardzo mało do dość wymagających. Dużo osób znajdzie w nim coś ciekawego. Dobrze przemyślany aby podobał się dużej rzeszy ludzi.
Usuńna początku się zdziwiłam, że nie ma owsianki, ale czasami potrzebny dzień przerwy:)
OdpowiedzUsuńTrue Blood nie oglądałam i mimo że słyszałam wiele pozytywnych opinii to jakoś ciężko mi się zabrac..
a jogurt ze Stevią jest firmy Ozo, dorwałam go w Leclerku:)
W Krakowie Leclerka nie ma :(
Usuńszczerze to nawet w sklepie nigdy nie widziałam granoli. :) A i potwierdzam komentarze wyżej, że bardzo eleganckie są twoje talerze.
OdpowiedzUsuńNa prawdę ? Jest przecież milion rodzajów granoli i innych przypiekanych musli...
UsuńJa wolę domową ale rzadko ją robię bo wyjadam całą ze słoika.
Dziękuje - też lubię moje talerzyki :)
ja zdecydowanie wolę książki.Filmy niszczą mi moją wizje bohaterów,akcji i czytając np. następną część nie jest to już to samo.
OdpowiedzUsuńŚniadanie smakowite,pyszny zamiennik owsianki :)
Też wole książki, ale ekranizacje często kuszą. Zwykle żałowałam obejrzenia. Ale jak widać są wyjątki. Są książki słabe które mozna fajnie zekranizować.
UsuńOj faktycznie ja też nie znoszę ekranizacji dobrych książek...
OdpowiedzUsuńDla każdego najwyraźniej w końcu przychodzi czas na drobną odmianę ;))
ale pyszna owsianka, ładne kolory :))
OdpowiedzUsuńja wolę filmy, chociaż wiem, że książki są lepsze ;)
Jeśli chodzi o Grę o tron serial bardzo mi się podoba, książka zaś jak dla mnie nie może się rozkręcić. Czytam i czytam ale jakoś mnie nie porywa:(
OdpowiedzUsuńCo do twoich owsianek.. :) zainspirowały mnie do samodzielnego gotowania ich w domu zamiast kupna tych błyskawicznych :)
Dzięki za inspirację!
Miło mi to czytać :)
UsuńA z Grą o tron cóż...to taka książka która ma swój klimat intryg i fint w fintach ukrytych w fintach. Serial jest raczej serialem akcji. To chyba po prostu całkiem inna historia.
A gdzie owsianka? :D hehe, i bez niej jest pysznie. Nigdy jeszcze nie jadłam capri..
OdpowiedzUsuńLubię ekranizacje, chociaż i tak zawsze są gorsze od książek ;)
Po obejrzeniu "Rodziny Borgiów" sięgnęłam po książkę. Styl był tak fatalny,że...no brak słów. Potem przejechałam się na "Przerwanej lekcji muzyki" książka do bani, film świetny. Kolejnych razów nie będę wspominała,bo po "Bez mojej zgody" gdzie zakończenie filmu i książki było zupełnie różne przestałam już porównywać. Film to jedno, książka coś zupełnie innego. =) O Władcy (kocham kocham kocham moja miłość 5klasy podstawówki gdy znudziłam się Potterem i chorowałam w domu nie mając co robić,wciągając się w świat Tolkiena)I tutaj nasuwa mi się myśl,że jestem dziwna jakaś i czy nie za dużo wymagam od książki?Dobra koniec zrzędzenia. Masz racje takie książki powinno się ekranizować. A ekranizacje tych dobrych oddzielać i mówić sobie,że to zupełnie inna historia, tytuł itp.
OdpowiedzUsuńDzień bez owsianki?Ale i tak wyczuwam smaczne śniadanie księżniczko. Ja byłam chłopczycą i najfajniejsze były spodnie na szelkach jednak. I ganianie koleżanek z żabą w ręce...albo ślimaczkiem ♥
boskie śniadanie ,kocham twoje miseczki pełne pyszności ;)
OdpowiedzUsuń