Czasem zrobienie dobrego zdjęcia śniadania przekracza moje możliwości.
Śniadanie:
krem owsiankowy pinacolada z bananem czyli owsianka starta na krem z ananasem i kokosem oraz bananem.Do tego jeszcze krem z ricotty, miodu, kakao i sezamu. Kawa z mlekiem
Wszystko opanowała wersja dietetyczna– dietetyczne kremy, dietetyczne ciasta, dietetyczne pączki. Jakby cały świat nagle zaczął się odchudzać. A ja na przekór światu mam wrażenie, że tej zimy tłuszcz stał się podstawą mojej diety. W ciągu jakieś 3 tygodni samych orzechów i nasion różnego typu zjadłam więcej niż 2 kg. I bynajmniej nie narzekam :)
Choć chcąc być w 100 % uczciwą to pamiętam jak zeszłej zimy na tłusty czwartek nie zjadłam ani jednego pączka marudząc, że jestem zbyt gruba.
****
Chyba muszę w tym miejscu zrobić małe zastrzeżenie i edytować post.
Nie chciałam bynajmniej ani powiedzieć: jedz co chcesz i tak nie utyjesz, ani też, że każdy tłuszcz to samo zdrowie - wcinaj boczek.
Sama nie smażę ani nie piekę na tłuszczu, a jeżeli to robię to z pełną odpowiedzialnością tego faktu (tj naleśnik i naleśnik podsmażany na maśle to dwa różne dania) i w porównaniu do wszelkiego typu osób mówiących: „ale to przecież tylko łyżeczka masełka” (zwykle jest to zdrobnienie od wyrazu "duża łyżka stołowa napełniona masłem z górką", a nie łyżeczka do herbaty) tłuszczu nie używam niemal w ogóle - tak zupa bez tłuszczu to dla mnie zupa, a pierogi które się nie kąpią w "okrasie" uważam za pyszne. Ziemniaki też i fasolę.
Celem tego zapisu były dwie rzeczy:
Po pierwsze zwrócenie uwagi na złowieszcze słowo „dieta”, które atakuje ze wszystkich stron.
Zdrowe odżywianie nie jest dietą. Jest sposobem jedzenia, który ma sprawiać radość.
W istocie radości nie ma takich rzeczy jak: "muszę" (jest "chce" - ja na przykładni nigdy nie powiem "chce selera naciowego" i nie zamierzam go ruszać niezależnie od tego jaki jest zdrowy) ani „nie wolno mi”, „to zakazane”.
Nie ma sensu sobie niczego odmawiać. Jedzenie jest pyszne. Ale bynajmniej nie oznacza to kompulsywnego wcinania wszystko co znajduje się w zasięgu wzroku.
Z każdą inną radością i przyjemnością jest chyba podobnie ;) Bawi tylko jak jest w jakimś umiarze.
A druga rzecz to sam tłuszcz.
Otóż kwestia jedzenia tłuszczu jest moim odkryciem ostatnich kilku, (może kilkunastu) miesięcy. Był taki czas (swoją droga m.in. za radą dietetyka), że tłuszczu unikałam jak się dało. Praktycznie wykluczyłam z mojej diety wszystko co miało jakąkolwiek zawartość tłuszczu – oliwki, orzechy, sezam, awokado, tłusty nabiał, pestki itp. ( z wyjątkiem może czekolady). I choć wtedy uważałam to za szczyt zdrowia, to efekty dało się łatwo zobaczyć. Bez tabliczki czekolady nie potrafiłam się skupić, ani pracować, moja skóra wołała o pomoc, a moja waga wcale nie była niższa niż obecnie
W praktyce wprowadzenie tłuszczu do diety okazało się jedną z najzdrowszych decyzji jakie podjęłam. Nie mam o dziwo problemów z utrzymaniem stałej wagi ( jak kiedyś), mam dużo lepszy i szybszy metabolizm, silniejsze mięśnie, czuje się dużo lepiej, pod każdym chyba względem.
Tyle, że ja tu mówię wyłącznie o tłuszczach zdrowych i jak najmniej przetworzonych i najmniej podgrzanych – właśnie o oliwkach, awokado i wszelkich orzechach, kakao, mleku kokosowym bez chemii oraz pestkach, a od czasu do czasu tłustym nabiale czy łyżeczce masła do skarmelizowania banana albo posmarowania świeżej, ciepłej bagietki.
Dużo czasu zajęło mi nauczenie się jeść czekoladę bez wyrzutów sumienia. Tak jak zrozumienie, że to że orzechy w owsiance mają więcej kalorii niż sama owsianka to wcale nie oznacza, ze będę gruba.
A pączka nie jadłam chyba 3 lata i strasznie się na to cieszę :D