Na którymś z bogów kulinarnych jakiś czas temu pojawił się wpis o wielce znaczącym tytule „Śpieszmy się kochać rabarbar – tak szybko odchodzi”.
Moje doświadczenia z rabarbarem, aż do dnia wczorajszego nie były najlepsze. Nie mogliśmy się zrozumieć.
On rabarbar i ja.
Piłam kiedyś rabarbarowy kompot, który był delikatnie mówiąc okropny – jak woda z cukrem, która kiedyś słyszała opowieść o o owocach. Wiedza na temat tego, że to cecha wszystkich kompotów przyszła później. W dzieciństwie wcinaliśmy kwaśne łodygi prosto z ogródka przy domu, a rok temu stworzyłam mało udany eksperyment muffinkowy na stewii.
Ten rok jest jednak inny. Ja i rabarbar jesteśmy sobą zafascynowani od pierwszego spotkania w uroczych okolicznościach talerza.
Oboje też kochamy cukier.
Od wczorajszego ciasta z owsianą kruszonką prześladowała mnie pewna myśl – mianowicie- jak zachowa się kwaśny, twardawy rabarbar w miękkiej słodkiej owsiance. Eksperyment się powiódł. Owsianka była fenomenalna – słodka w taki uroczy kwaśny sposób.
Składniki (na jedną porcję)
70 g obranego rabarbaru
7+7 g. cukru
25 g płatków owsianych
20g otrąb owsianych
160 g mleka
woda
Sposób przygotowania
Rabarbar obieramy kroimy na małe cząstki, zasypujemy łyżką cukru i odstawiamy na noc do lodówki. Do rana pokrojone łodygi powinny pływać we własnym słodkim soku. Odlewamy sok, a rabarbar wrzucamy do garnka, razem z płatkami i otrębami i zalewamy wodą. Gotujemy około 5minut, dolewamy mleko, nada gotując na małym ogniu. Kiedy zacznie bulgotać zdejmujemy z gazu, doprawiamy solą, cukrem (lub miodem czy innym słodzikiem) i dolewamy sok rabarbarowy.
Koniec przekazu.
Brak komentarzy: