Kiedy wracam dom wypełnia duszne pachnące jaśminem powietrze. Przez około 4 godziny w ciągu dnia mam okazje ze zdwojoną siłą poczuć panujące upały. To przypomina chodzenie w nagrzanym piekarniku – uchylasz drzwiczki tam....
Z przyklejającym się do rąk długopisem i z książka na kolanach staram przypomnieć sobie wiedzę sprzed 4 lat. Szumiący wiatrak udaje, że wieje wiatr. Nawet czekolada się topi.
Na kolejne przyspieszone śniadanie zjadam poziomki. Poziomki, kaszę, truskawki i mleko;kruche owsiane ciastko. Wszytko zimne. Najlepiej z lodówki. Kuchenka chwilowo ma wolne. Pracuje na trzecią zmianę – od północy ma jakieś półgodziny życia. Potem ma czas na spanie. Jak pigmej w południe.
Za dwa tygodnie będę magistrem. Co więcej (i mówię to nie bez zadowolenia) bezrobotnym magistrem ! O ile przeczytam ten zielony podręcznik. Spakuje plecak i pojadę gdzieś na Dolny Śląsk szukać domu ze starym sadem. Stodołą z czerwonej cegły i malwami przed płotem. Zanim rozsądek mi wróci.
Nie wiem czy widziałaś, ale pytałam pod poprzednim postem, więc przepisze tu:
OdpowiedzUsuńChcę zrobić po raz pierwszy owsiankę "ulepek" i mam pewne pytanie... W jednym przepisie piszesz, że potrzeba na jedną porcję 150ml mleka, a w zakładce 200-250 i nie wiem która proporcja jest poprawna? :)
Już piszę - na jedną owsiankę ulepkowa dla jednej osoby to około 150 -200, czasem nawet 250 jeżeli jest z duża ilością mielonych orzechów (np. fistaszków bo one mocno chłoną płyny) w zależności do tego jak ma być gęsta. To zależy więc od składników. przy 150 wyjdzie bardzo gęsta i rano trzeba będzie ja jeszcze trochę podlać mlekiem. I to jest porcja mleka na owsankę z około 40 g płatków (płatki+otęeby owsiane)
Usuńooo super, dzięki! w takim razie będę monitorować jej gęstość na bieżąco, idę robić :)
UsuńTo trudne z tym na bieżąco bo ona właściwej gęstości nabiera rano :) zeby rano była bardzo gęsta (zwłaszcza jak używasz orzechów) powinna mieć po ugotowaniu konsystencje średnią lub nawet lekko lejącą ;) Ale nie masz się co martwić - spróbuj z 200 ml i powinna być bardzo dobra. Potem ewentualnie można dopracować :)
Usuńz tym dopracowywaniem to właśnie rano mi chodziło :) tzn tak jak mówisz, ugotuję bardziej lejącą niż zwykle a najwyżej rano będę kombinować :)
UsuńJeśli mogłabym spytać - dlaczego akurat Dolny Śląsk? Pytam, gdyż jestem z tych okolic i zawsze wydawał mi się, że małopolska posiada lepsze walory przyrodnicze, chociaż nie powiem - Dolny Śląsk jest piękny.
OdpowiedzUsuńTo chyba w pierwszej kolejności powody pragmatyczne, w drugiej w jakimś stopniu chęć przeprowadzki.
UsuńMimo wszystko ja jestem pragmatykiem.
Małopolska jest bardzo zanieczyszczona to raz. W Krakowie zimą widzi sie powietrze i nie chodzi o te białe obłoczki pary z ust, a żółtozielone niebo kiedy sie budzisz rano; a środki które oczyszczają wodę mało kogo nie uczulają w jakimś stopniu. Chociaż najgorszy jest chyba początek.
W grę wchodzi jedynie sama samiutka jura, która choć faktycznie bardzo ładna to albo jest zawsze pełna turystów albo jest takim odludziem, że trudno sobie wyobrazić żeby z niej dojeżdżać do jakiejkolwiek pracy. A ja niestety mam taki zawód że nie mogę pracować na wsi.
Do pragmatycznych powodów nalezy tez to, że na dolnym śląsku z tego co patrzyłam jest mnóstwo poniemieckich starych i pięknych domów, za grosze w porównaniu do tego ile podobne domki kosztują w Krakowie. Starych gospodarstw, dworków, a przy tym to czego nie ma Jura - mniej turystów, lepsze drogi i trochę lepszy start i poziom gospodarczy jak sie tak patrzy z boku. Nie wiem jak całą małopolską, ale Kraków pod tym względem się zatrzymał i nie ma ochoty ruszyć.
Choć zobaczymy co z tym wyjdzie. Na razie będę szukać.
akurat brakuje mi pysznych poziomek ... *-* zjadłabym takie śniadanie ;D
OdpowiedzUsuńmagistrem! - to gratuluję ;*
Upał daje się we znaki chyba każdemu. ;)
OdpowiedzUsuńStodoła z czerwonej cegły to brzmi jak bajka.
Od razu przypomina mi się dom mojej prababci usypany kwiatami ze stodołą z czerwonej cegły właśnie. Z sadem pełnym jabłek, śliwek, wiśni i agrestu. A za domem pola, łąki i małe ogródki warzywne. Szum rzeki, śpiew ptaków i pianie koguta o poranku. I ten smak potajemnie wyjadanego domowego chleba ze śmietaną i cukrem. :)
Poziomki <3
OdpowiedzUsuńUpał nie jest mi obcy, ale poziomek jeszcze w tym roku nie widziałam nigdzie!
OdpowiedzUsuńKopnął mnie dziś zaszczyt zjedzenia Twojego ulepkowego cuda ;) było pysznie, dziękuję :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne śniadanie- no i te poziomki!
OdpowiedzUsuńajć.. nie najadłam się ich w tym roku :((